piątek, 25 maja 2012

TYLKO KRÓTKO, PROSZĘ: "Najsamotniejsza z Planet"



„Najsamotniejsza z Planet” wrzuca nas w sam środek gęstej sieci skojarzeń. Film Julii Loktev  to art house'owa medytacja szybko osiągająca intensywność egzystencjalnego horroru. Opowieść o  amerykańskich turystach, którzy lekkomyślnie zapuszczają się w niedostępne rejony Kaukazu znakomicie akcentuje grozę tkwiącą we własnej nieprzewidywalności. Nie ona jest tu jednak najważniejsza. Loktev wysuwa na pierwszy plan skomplikowaną psychologicznie relację między parą bohaterów a  ich tajemniczym  przewodnikiem. Cała trójka rozpoczyna między sobą przedziwną grę, w której nieufność łączy się z fascynacją i podszytym samczą rywalizacją pożądaniem. Umieszczony w jednej z pierwszych scen filmu wizualny cytat z „Powiększenia” wskazuje, że tym emocjonalnym zapasom patronować będzie Michelangelo Antonioni. Ze względu na mistrzowskie połączenie strachu i erotyzmu Loktev jeszcze więcej zawdzięcza chyba jednak Bruno Dumontowi. „Najpiękniejsza...” to właściwie  „Twentynine Palms” wykastrowane z szokującej pointy. Urwana w pół słowa opowieść Loktev pozostaje jednak równie złowieszcza.

The Loneliest Planet
Reżyseria: Julia Loktev
Ocena: 9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz