środa, 7 grudnia 2011

Kino o smaku krambambuli



Niewiele ponad miesiąc temu miałem okazję wziąć udział w panelach dyskusyjnych towarzyszących I Warszawskiemu Przeglądowi Filmów Białoruskich - "Bulba Movie". O intrygujących filmach, niepowtarzalnej atmosferze i smaku białoruskiego alkoholu piszę w festiwalowej relacji opublikowanej w miesięczniku "Kino".

 Organizatorzy Pierwszego Warszawskiego Przeglądu Filmów Białoruskich „Bulba Movie” porównują swoją imprezę do maratonu. Obecność na festiwalu w charakterze uczestnika paneli dyskusyjnych pozwoliła mi przekonać się o trafności tego określenia. W trakcie weekendu 22-23 października w warszawskim kinie Luna wyświetlono dziesiątki  dokumentów, fabuł i filmów offowych. Choć współczesny film białoruski wciąż stanowi dla Polaków terra incognita, dzięki „Bulba Movie” możemy poruszać się po tym terytorium z odrobinę większą swobodą.

W zrozumieniu specyfiki kina naszych wschodnich sąsiadów pomogły z pewnością towarzyszące seansom debaty, dyskusje i spotkania z twórcami. Szczególnie interesujące okazały się panele zatytułowane „Czy białoruskie kino dokumentalne jest egzotyczne dla europejskiego odbiorcy?” i „„Jak zrobić film białoruski, który zaistnieje na międzynarodowym festiwalu?”. Rozmowy z udziałem zagranicznych i polskich krytyków doskonale sprawdziły się jako  konfrontacja lokalnej perspektywy i bardziej uniwersalnego punktu widzenia. Za  wyjątek potwierdzający tę regułę należy uznać jedynie groteskowe wystąpienie polskiego dokumentalisty uzasadniającego kryzys współczesnego kina białoruskiego moralną znieczulicą Zachodu. Poważni dyskutanci postrzegali sytuację kina naszych sąsiadów w sposób znacznie bardziej skomplikowany. Koledzy z Mińska krytykowali głównie  pokraczny model produkcji filmowej, który praktycznie w całości podporządkowuje ją proreżimowowej wytwórni „Belarusfilm”. W kraju rządzonym przez dyktaturę reżyserzy pozostają najczęściej skazani na realizację obciachowego kina propagandowego bądź zaprzedanie się miałkiej komercji. Szansą dla ambitnych twórców może stać się jednak odrzucenie zewnętrznych klisz i zastąpienie ich pozbawionym wstydu spojrzeniem na własną kulturę. 

(....) Pierwsza edycja „Bulba Movie” przyniosła pretekst do postawienia  szeregu ważnych pytań. Jak sprawić, żeby utalentowani twórcy pokroju Kudzinienki nie decydowali się na kontynuację kariery zagranicą? Czy dokumenty finansowane przez należącą do Telewizji Polskiej „Biełsat TV” będą w stanie uczciwie zaprezentować lokalny punkt widzenia? W jaki sposób umożliwić młodym białoruskim twórcom dostęp do współczesnego kina arthouse'owego? Nie wiadomo, czy kolejna odsłona przeglądu przyniesie odpowiedzi na wszystkie poruszone kwestie. Ważne jest jednak, że z całą pewnością pozostanie przestrzenią wymiany doświadczeń i formułowania wspólnych idei. Wzbogacony o bagaż filmowych wrażeń, nowych przyjaźni i kilka butelek białoruskiej „Krambambuli”  życzę organizatorom niesłabnącego zapału w pracy nad drugą edycją imprezy.

Cały tekst opublikowano w grudniowym "Kinie"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz