niedziela, 4 grudnia 2011

Koszmary burżuazji- recenzja "Anatomii strachu"



"Anatomia strachu" przypomina senny koszmar nowobogackiego milionera. Bandyci wdzierający się do luksusowej willi Kyle’a Millera chcą dobrać się do firmowych sekretów, rodzinnego portfela i majtek pani domu. Film, który rozpoczyna się jak kipiąca od międzyklasowej nienawiści psychodrama, szybko skręca w rejony konwencjonalnego thrillera. Choć aspiracje wydawały się większe, Joel Schumacher zrealizował wyłącznie „Funny Games” dla popcornożerców.

(...) Millerowie podejrzanie łatwo zapominają o wyciągniętych na wierzch tajemnicach, by ponownie zjednoczyć się w obliczu niebezpieczeństwa. Mimo zawartego w sobie krytycznego potencjału, „Anatomia strachu” okazuje się ostatecznie pochwałą rodziny. Najtrudniej uwierzyć, że za banalne uspokajanie burżuazyjnych sumień bierze się akurat Joel Schumacher. Jeszcze 20 lat temu ten sam reżyser był przecież zdolny do zrealizowania godzącego w konsumpcyjne samozadowolenie „Upadku”. „Anatomia strachu” udowadnia, że dawni buntownicy bezpowrotnie stracili już swoją energię.

Cała recenzja ukazała się w piątkowym Dzienniku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz