Paradoks: Spike’owi Jonze’owi udało się nakręcić bardzo
zmysłowy film o stechnicyzowanej rzeczywistości. Amerykański reżyser potrafi wydobyć nowe sensy z trywialnej, mieszczańskiej fantazji
o uwiedzeniu sekretarki. Do tego sprowadza się bowiem w istocie historia pisarza
zakochującego się w systemie operacyjnym obdarzonym głosem
Scarlett Johansson. Film Jonze'a można porównać do cybernetycznej wersji „Annie Hall” bądź
komedii romantycznej zrealizowanej przez ponuraka pokroju Giorgiosa
Lanthimosa.
Twórca "Być jak John Malkovich" traktuje swój film jako arenę intrygującego pojedynku
pomiędzy wewnętrznym ironistą i marzycielem. Obaj antagoniści znajdują także zaskakującą
płaszczyznę porozumienia, którą okazuje się nieufność wobec słowa. Na samym
początku „Her” Theodore Twombly z czułością recytuje egzaltowany list. Chwilę
później okazuje się, że napisał go w celach zarobkowych dla nieznajomego
mężczyzny. Jeszcze większe zaskoczenie funduje nam scena rozmowy przez sekstelefon. Czar udawanej zmysłowości pryska, gdy kochanka Theodore'a – jakby za podszeptem figlarza w typie Johna Watersa – wywrzaskuje frazę:
„Duś
mnie zdechłym kotem!”.
Doświadczony takimi
przeżyciami Twombly musi zauważyć, że jego związek z systemem operacyjnym
również stanowi łatwą do zdemaskowania iluzję. Mimo wszystko bohater brnie w swą
dziwną relację z mieszaniną desperacji i nadziei. Rezultaty, niezależnie od
absurdalności całej sytuacji, pozostają te same, co zwykle. Po początkowym
zauroczeniu pojawiają się pierwsze niesnaski prowadzące do bolesnego rozstania.
Na osłodę pozostaną Theodore’owi wyrwane
z kontekstu wspomnienia. Widok bohatera napawającego się swym szczęściem w rytm
świetnej „The Moon Song” Karen O pozostanie w naszej pamięci równie długo jak fantazja
o zdechłym kocie. Rywalizujący ze sobą w „Her” ironista i marzyciel w ten
sposób doszli chyba do ostatecznego porozumienia.
Zapraszam do oglądania :)
OdpowiedzUsuńhttp://hot-premiery.pl/video/ona-napisy/