Jeune et jolie to
jeden z najlepszych filmów w bogatym dorobku Francoisa Ozona. Francuski reżyser
bywał już równie zmysłowy i tak samo zabawny, ale jeszcze nigdy nie połączył
tych zalet w obrębie jednej fabuły. W swoim filmie twórca 8 kobiet (2002) z
mieszaniną ironii i wyrozumiałości spogląda na problem seksualnego przebudzenia
młodej dziewczyny. Mimo swej nieskrywanej frywolności, Jeune et jolie okazuje się jednak filmem zaskakująco dojrzałym.
Ozon, do tej pory pozujący raczej na nieco egzaltowanego stylistę, nakręcił
wreszcie film poruszający i dający do myślenia. Charakterystyczny dla twórcy Basenu (2003) zmysł obyczajowej
prowokacji zyskał tym razem wymiar konstruktywny. Ozon nie tylko wykpiwa już
burżuazyjną hipokryzję, ale proponuje dla niej przewrotną alternatywę.
Niezależnie od wszystkich tych innowacji, francuski twórca
kontynuuje rozważania rozpoczęte już na początku kariery. Jeune et jolie można by potraktować wręcz jako rewers pamiętnego Sitcomu (1998). W tamtym filmie szacowna
paryska rodzina ulegała rozkładowi, a surrealistyczny pretekst dla tego procesu
przyniosło pojawienie się w domu małego, białego szczura. Bohaterowie Jeune et jolie nie potrzebują już nawet
żadnego impulsu z zewnątrz. Degrengolada tradycyjnych wartości odbywa się pod
wpływem domowniczki, wychowywanej na wzorową francuską dziewczynę Isabelle.
Piękna nastolatka wcześnie odkrywa dla siebie rozkosze seksualności. Bardzo
szybko zdaje sobie również sprawę z emancypacyjnego potencjału własnych
orgazmów. Okrywająca otoczenie hańbą rozwiązłość staje się dla Isabelle formą
protestu przeciw pozbawionej fantazji, skostniałej egzystencji rodziców.
Działania dziewczyny udowadniają zresztą, że pozornie uporządkowane życie matki
i ojczyma pozostaje ufundowane na niezwykle kruchych fundamentach. W znakomitej
scenie rozmowy w salonie mężczyzna musi przecież wykonać nadludzki wysiłek, by
nie ulec czarowi bezczelnie kokieteryjnej pasierbicy.
Łatwość z jaką piękna Isabelle manipuluje swoim otoczeniem
staje się przedmiotem pysznej reżyserskiej kpiny. W Jeune et jolie Ozon potwierdza reputację artysty sprawnie
żonglującego fabularnymi kliszami i doprowadzającego kulturowe stereotypy do
rangi samoświadomego absurdu. Nie przez przypadek Isabelle zaczyna dawać upust
swej wybujałej chuci jako luksusowa prostytutka, a najwierniejszego klienta
znajduje w podstarzałym satyrze. Poddany presji zaimponowania młodej kochance
mężczyzna ostatecznie ponosi klęskę. Z właściwym sobie dowcipem Ozon
przekonuje, że nazywanie orgazmu „małą śmiercią” miewa znaczenie nie tylko
metaforyczne.
(...)
Znajdującemu się na antypodach Szumowskiej Ozonowi znacznie
bliżej do Luisa Bunuela czy Piera Paolo Pasoliniego. W nowym filmie
francuskiego reżysera warto dostrzec jednak również wpływ znacznie mniej
oczywistego patrona. Mowa o byłym profesorze Ozona, wspominanym przez niego z
wielką estymą Ericu Rohmerze. Ozon odwołuje się do swojego mistrza już na
płaszczyźnie narracyjnej konstrukcji filmu. Decyzja, by podzielić fabułę na
cztery części i rozegrać ją na przełomie jednego roku wydaje się subtelnym
hołdem dla cyklu Opowieści czterech pór
roku (1990-1998). Znacznie ważniejsze wydaje się jednak istniejące między
dwoma twórcami pokrewieństwo wrażliwości. Ozon dzieli z Rohmerem fascynację
młodością jako okresem kształtowania się charakteru i budowania tożsamości. Tak
jak twórca Zielonego promienia (1986)
daje bohaterce prawo do popełniania błędów, z zainteresowaniem przygląda się
jej intensywnym dylematom i skomplikowanym wyborom.
(...)
Więcej w najnowszym wydaniu Ekranów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz