Piotr Czerkawski:
Zacznijmy od najnowszych wydarzeń. Jak przyjąłeś informację o zaginięciu
członkini Pussy Riot – Nadieżdy Tołokonnikowej?
Mike Lerner: Jak
wszyscy sympatycy dziewczyn, byłem wstrząśnięty i bardzo zmartwiony. Rosyjskie
władze, które ostatecznie przyznały, że przeniosły Nadię do syberyjskiego
więzienia, udowodniły jak bardzo jej
wciąż nienawidzą. Gdy przez dwa tygodnie utrzymywały miejsce pobytu Nadii w
tajemnicy, prowadziły perfidną grę z opinią publiczną. Przez cały czas
wierzyłem jednak, że Nadia będzie cała i zdrowa. Na Pussy Riot patrzy teraz
cały świat. Zrobienie dziewczynom krzywdy byłoby dla reżimu jak wizerunkowe
samobójstwo.
Czy zanim
zdecydowałeś się – wraz z Maximem Pozdorovkinem – nakręcić „Modlitwę punka”,
interesowałeś się sytuacją polityczną w Rosji?
Nie nazwałbym siebie ekspertem, ale faktem jest, że Rosja i byłe republiki Związku Radzieckiego
zawsze mnie fascynowały. Zarówno pod względem kultury, jak i obyczajowości, czy
polityki. Z tej pasji zrodziły się choćby moje wielokrotne podróże do
centralnej Azji. Jednocześnie jednak muszę podkreślić, że na taki fenomen jak
Pussy Riot zwróciłbym uwagę w każdym miejscu na świecie.
Co właściwie tak
bardzo interesuje cię w ich działalności?
Zawsze imponowała mi ludzka odwaga. Myślę, że wyrażają ją
dziś zresztą nie tylko dziewczyny z Pussy Riot, ale też cała generacja młodych
Rosjan, którzy pragną zmiany i nie chcą już dusić się w autorytaryzmie. Wraz z
Maximem nakręciliśmy „Modlitwę punka” także po to, by pokazać światu całą
rzeszę tych świetnych ludzi.
Niektórzy twierdzą,
że najsłynniejszy performance Pussy Riot – skandalizujący koncert w moskiewskim
Soborze Chrystusa Zbawiciela – był raczej szczeniackim wybrykiem niż mądrą
manifestacją polityczną. Co o tym sądzisz?
Nawet jeśli by tak było, ludzie powinni mieć prawo do
robienia głupot. Osobiście wolę koncert, który Pussy Riot dały w styczniu 2012
roku na Placu Czerwonym, ale nie potępiam ich zachowania w cerkwi. Dziewczyny
zademonstrowały wówczas przesłanie, z którym trudno się nie zgodzić. Wychodzę z
założenia, że religia odgrywa w naszym życiu stanowczo zbyt dużą rolę. Od
pewnego czasu w Rosji widać to szczególnie wyraźnie.
Jak na działania
Pussy Riot reagują zwykli Rosjanie?
Gdy ktoś głośno upomina się o równość i sprawiedliwość
społeczną, jedni zawsze gorąco to poprą, a inni będą manifestować swój
sprzeciw. Odnoszę smutne wrażenie, że większość rosyjskiego społeczeństwa
zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nadużywania władzy przez reżim. W
związku z tym represje wobec Pussy Riot traktuje się jako coś oczywistego. Ta
obojętność otwiera przestrzeń dla nacjonalistów i bigotów wspierających
prześladowania dziewczyn. Swoją drogą, to bardzo smutne, że tak wielu Rosjan,
którzy w latach komuny pragnęli uzyskać wolność, tak chętnie chciałoby teraz
odebrać ją innym.
O więźniów
putinowskiego reżimu coraz częściej upominają się za to twórcy z zagranicy.
Kilka lat temu Niemiec Cyril Tuschi nakręcił poruszający dokument o Michaile
Chodorkowskim.
Sprawa Chodorkowskiego, tak jak proces Pussy Riot, wykazała
stopień uzależnienia rosyjskiego sądownictwa od polityki. Poza tym te dwie
sytuacje są jednak od siebie bardzo odległe. Trzeba pamiętać, że Chodorkowski
przez długi czas był bardzo blisko władzy. Jako oligarcha grał z rządem w
bardzo niebezpieczną grę i po prostu poniósł klęskę. Oczywiście, nie zasłużył
sobie jednak na takie traktowanie, a działań podjętych przeciw niemu przez
władze nie da się uzasadnić w żaden sposób.
(...) więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz