Piotr Czerkawski: W
nagrodzonym w Karlowych Warach „Po ślubie” nawiązuje pan do estetyki czarnego
kryminału. Z czego bierze się pańska fascynacja tą konwencją?
Jan Hrebejk: Klasyczne
filmy noir zawsze inspirowały mnie tym, że odznaczały się maestrią formalną i
wyrazistą tożsamością wizualną, a jednocześnie były bardzo tanie w realizacji.
W Czechach coraz trudniej zdobyć pieniądze na kolejne projekty, więc jeśli chcesz nakręcić film gatunkowy, musisz
pracować równie efektywnie jak dawni twórcy czarnego kryminału.
Ma pan na myśli kogoś
konkretnego?
To zabawne, ale jeśli miałbym przywołać nazwisko reżysera, o
którym najczęściej myślałem podczas pracy, musiałbym porzucić wątek kina noir i
wspomnieć Ingmara Bergmana. Nawiasem mówiąc, twórcy „Persony” również słynął z
tego, że potrafił kręcić filmy bez wydawania wielkich pieniędzy. Zarówno ja,
jak i mój operator Martin Štrba jesteśmy wielkimi fanami szwedzkiego reżysera,
zwłaszcza jego dokonań z lat 70. Oczywiście nie byliśmy na tyle aroganccy, by
sądzić, że w „Po ślubie” dorównamy Bergmanowi. Dlaczego jednak przynajmniej nie
spróbować? Pamiętam dzień, w którym umarli Bergman i Antonioni. Pojawiły się
wtedy głosy, że skończyła się pewna epoka, a świat opisany w ich filmach bardzo
różni się od współczesnej rzeczywistości. Chciałbym podkreślić, że głęboko się
z tym nie zgadzam, a filmy Bergmana wciąż uważam za niezwykle uniwersalne.
(...)
"Po ślubie" trudno nazwać komedią, ale i tak umieścił pan w tym filmie sporo zabawnych scen. Trudno byłoby panu wyobrazić sobie kino bez poczucia humoru?
Oczywiście cenię wiele filmów, w których nie ma ani grama
dowcipu, ale sam nigdy bym takiego nie nakręcił. Należę do reżyserów, dla
których najambitniejsze wyzwanie stanowi połączenie komedii i tragedii. Coś
takiego udało się ostatnio choćby Paolo Sorrentino w „Wielkim pięknie”.
Widziałem ten film na festiwalu w Karlowych Warach i jestem pod jego
nieprzemijającym urokiem.
(...)
Zdecydował się pan
uczynić z Bendy homoseksualistę. To po prostu metafora jego odmienności od
otoczenia, czy znaczące odniesienie do sytuacji mniejszości seksualnych w
Czechach?
Na szczęście jesteśmy pod tym względem dość tolerancyjni.
Już lata temu – gdy w wielu krajach nie było to takie oczywiste –
homoseksualizm przestał być u nas traktowany jako przestępstwo. Największy
celebryta wśród czeskich reżyserów, Zdeněk Troška, jest zdeklarowanym gejem i
nikomu to nie przeszkadza. Nie wszystkie mniejszości są jednak traktowane u nas
równie dobrze. Ze wstydem przyznaję, że Czesi z dużą pogardą odnoszą się do
Cyganów. Wielu z nich bywa w swoim otoczeniu traktowanych tak samo źle jak
Benda. Zrobiłem „Po ślubie” także po to, by wyrazić sprzeciw wobec takiego
stanu rzeczy.
Więcej w najnowszym numerze KINA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz