piątek, 29 sierpnia 2014

"Chcesz robić filmy? Ożeń się z kimś bogatym" - wywiad z Frederickiem Wisemanem






Piotr Czerkawski: Już za kilka dni odbierzesz w  Wenecji nagrodę za całokształt twórczości. W zeszłym roku pokazywałeś na festiwalu dokument „At Berkley”, w którym przyglądasz się amerykańskiemu systemowi edukacji. Podobna tematyka cechowała także jeden z twoich pierwszych filmów, słynny „High School” z 1967 roku. Czy można powiedzieć, że historia zatoczyła koło?

Frederick Wiseman:  Nie lubię myślenia takimi kategoriami. Wciąż jestem aktywnym reżyserem, od zeszłorocznego przyjazdu do Wenecji zdążyłem ukończyć kolejny dokument i pokazać go na festiwalu w Cannes.  W nowych filmach nie staram się dialogować z dawnymi dziełami, lecz przeciwnie, spoglądać na pewne sprawy z nieznanych mi dotychczas perspektyw. Dlatego nie uważam „At Berkley” za sequel ani nawet wariację na temat „High School”. Mój stary film opowiadał o liceum jakich w Stanach wiele, podczas gdy „At Berkley” stara się zgłębić fenomen jednego z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w kraju. Placówki te różni nie tylko poziom, ale i rozmach. W przeciętnym ogólniaku uczy się kilkuset uczniów. Tymczasem Berkley kształci ponad 36 tysięcy studentów!

Gdy patrzyłeś na młodych ludzi z Berkley, często wracałeś pamięcią do własnych lat studenckich?

Powiem ci szczerze: nie znosiłem swojej uczelni! Miałem jednak ku temu dobre powody, bo była po prostu siedliskiem antysemityzmu. Poziom nauczania był tam bardzo dobry, ale cóż z tego, jeśli na każdym kroku dawano mi odczuć, że jestem gorszy? Miałem na przykład problem, by stać się członkiem któregokolwiek z tradycyjnych uczelnianych bractw. Było to naprawdę nieprzyjemne. Mieliśmy wtedy początek lat 50., niedawno skończyła się wojna, ludzie musieli jakoś poradzić sobie z jej traumami, a – podsycani przez opiniotwórczą prasę i radio – o ironio, kierowali swoją agresję w stronę Żydów. Podobny opis tych zjawisk możesz znaleźć w książkach Philipa Rotha, których jestem wielkim fanem.  

Trudno wyobrazić sobie coś podobnego za rządów prezydenta Obamy. Czy można powiedzieć, że od czasu twojej młodości Ameryka stała się bardziej tolerancyjna?

Dziś nie ma już, na szczęście, mowy o szeroko zakrojonym antysemityzmie. Stereotypy i uprzedzenia pozostają jednak w mocy i w pewnym stopniu wciąż daje się je odczuć w codziennym życiu. Pocieszające wydaje mi się to, że zamiast skupiać się wyłącznie na agresji albo wyznawać pewne poglądy po kryjomu, uczymy się o nich rozmawiać. Przykładem niech będzie sekwencja z końcówki „At Berkley”, gdy przedstawiciele różnych grup etnicznych biorą udział w debacie o mikrouprzedzeniach względem siebie.
 
(...)



Słyniesz z realizacji dokumentów obserwacyjnych, opartych na długim przyglądaniu się pewnym zjawiskom i instytucjom. Co sprawia, że warto poświęcać pojedynczym tematom obszerne fragmenty swojego życia? 

Rzeczywiście, kręcę swoje filmy przez lata, poddaję opisywane zjawiska możliwie głębokim analizom, ale staram się nie zapominać o jednym: najważniejsza jest intuicja. Gdy wchodzę z kamerą do pomieszczenia, najpierw zawieszam wzrok na tym, co mi się podoba: facecie, który zapala cygaro, kobiecie, która się uśmiecha. Dopiero później kwestionuję przypadkowość tych sytuacji i zadaję sobie najważniejsze pytanie każdego filmowca: dlaczego? Co sprawia, że ci ludzie, w tym konkretnym miejscu i czasie zachowują się tak, a nie inaczej? Moje filmy stanowią próbę odpowiedzi.

Rozumiem więc, że jako reżyser lubisz niespodzianki?

Na pewno nie przywiązuję się do sprecyzowanych planów. Uruchamiam kamerę, by dać się zaskoczyć rzeczywistości. Wielką niespodziankę stanowi dla mnie zresztą każdy gotowy film. Przy okazji „At Berkley” nakręciłem kilkadziesiąt godzin materiału, podczas gdy ostateczna wersja dokumentu trwa zaledwie cztery. Mogłem zmontować go na wiele sposobów, dlaczego wybrałem akurat ten? Po raz kolejny odpowiem: nie można bać się własnego instynktu.

Czy jest jeszcze jakaś rada, którą chciałbyś przekazać początkującemu dokumentaliście?
Tak, koniecznie ożeń się z kimś bogatym!
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz