(...)
Podczas pobytu we Wrocławiu twórca „Tajemnicy ziarna” zaskoczył
wszystkich skromnością, rolę gwiazdy festiwalu przyjmował z ewidentnym
zakłopotaniem. Na pytania dziennikarzy odpowiadał po długim namyśle, w sposób
poważny i refleksyjny. Jednocześnie nie jest tajemnicą, że na planie filmowym
potrafi pokazać swoją drugą twarz. Przeciwko morderczym metodom pracy
Kechiche’a protestowały we Francji związki zawodowe, a gwiazdy „Życia Adeli”
wyznały w jednym z wywiadów, że nigdy więcej nie mają już ochoty pracować z
reżyserem. Z drugiej jednak strony Kechiche cieszy się sławą artysty umiejącego
doskonale prowadzić aktorów i zapewniającego im szerokie możliwości zawodowego
rozwoju.
W swoich filmach twórcy „Uniku” zdarza się w nieoczywisty
sposób czerpać z własnej biografii. Kechiche urodził się w Tunisie, lecz już w
wieku sześciu lat wyjechał z rodzicami
do Francji. W późniejszych wywiadach wspominał, że – z powodu egzotycznego
pochodzenia - w młodości wielokrotnie zaznał poczucia wyobcowania. Być może
dlatego w swoich filmach tak chętnie portretuje wszelkiej maści, buntowników,
przedstawicieli mniejszości etnicznych i seksualnych.
W sposób najbardziej osobisty Kechiche
zaznaczył perspektywę outsidera w debiutanckiej „Winie Woltera”. Opowiedział w
niej historię imigranta, który konfrontuje idealistyczne wyobrażenia o Francji
z ponurą rzeczywistością. Przygody młodego Jallela pozostają utrzymane w
tonacji tragikomicznej, długie chwile pecha bywają przerywane spontanicznymi
błyskami szczęścia, a na samym dnie drabiny społecznej mężczyzna spotyka
niespodziewanie wielką miłość. Gdy już wydaje się, że bohater uporem i
determinacją wywalczył sobie satysfakcjonująca pozycję w społeczeństwie,
dorobek jego życia zostaje zrujnowany przez biurokratyczną machinę.
Wspomnienie w tytule nazwiska upominającego się o prawa
człowieka Woltera zyskuje posmak gorzkiej ironii. Jednocześnie jednak
zapoczątkowuje w kinie Kechiche’a tendencję, która stanie się jednym z
podstawowych wyznaczników jego stylu. Twórczość autora „Tajemnicy ziarna”
buduje mosty między teraźniejszością, a przeszłością, łączy diagnozę problemów
współczesnej Francji z szacunkiem dla jej dziedzictwa kulturowego. Doskonały
przykład takiej strategii odnajdziemy w filmie „Unik”, uwspółcześnionej
adaptacji „Igraszek trafu i miłości” Pierre’a de Marivaux. Kechiche wpisuje
analizy psychologiczne dokonane przez ulubionego dramaturga w kontekst
codziennego życia licealistów z paryskich przedmieść. Przyjęcie roli w szkolnym
przedstawieniu pozwala młodemu Krimo na pokonanie nieśmiałości i zbliżenie się
do fascynującej go koleżanki. Przede wszystkim jednak pomaga chłopakowi w
zdefiniowaniu własnych pragnień i lepszym poznaniu samego siebie. Zdaje się, że
tak właśnie Kechiche definiuje rolę edukacji, która powróci później jako
istotny motyw „Życia Adeli”. Tytułową bohaterkę poznajemy jako uczennicę liceum.
Zafascynowana procesem
rozszerzania wiedzy i nabywania nowych umiejętności Adela sama podejmie w
przyszłości pracę nauczycielki. W międzyczasie, tak jak Krimo, traktuje
literaturę jak lustro pozwalające na wejrzenie w głąb samej siebie. Książką,
która robi na bohaterce największe wrażenie pozostaje zresztą „Życie Marianny” autorstwa
przywoływanego już de Marivaux. Fascynacja sztuką staje się także jedną z
podstaw namiętnego romansu Adeli z Emmą. Starsza o kilka lat dziewczyna
imponuje tytułowej bohaterce swoim talentem malarskim i wiedzą z zakresu
filozofii. W jednej z najważniejszych scen filmu Emma tłumaczy Adeli koncepcję
wolności według Jeana- Paula Sartre’a. Dziewczyna nie zapoznała się z dorobkiem
autora „Mdłości”, ale instynktownie zestawia jego poglądy z tekstami piosenek
Boba Marleya. Brak wiedzy Adela nadrabia intuicją, która pozwala odnieść jej
tezy wielkiego filozofa do wydarzeń z własnego życia. Wyrażone przez Kechiche’a
przekonanie, że wysoka kultura nie jest hermetyczna i znajduje odbicie w
pozornie zwyczajnej codzienności nie jest dla francuskiego kina nowe. Myślenie
twórcy „Tajemnicy ziarna” wydaje się pokrewne idei zaprezentowanej przez Erica
Rohmera w „Zimowej opowieści”. W tamtym filmie paryska fryzjerka wierzyła w
powrót dawnego chłopaka na przekór absurdowi swojego przekonania. W oczach
samego reżysera wyglądała na istotę pokrewną Abrahamowi z „Bojaźni i drżenia” Sorena
Kierkegaarda. (...)
więcej w październikowym numerze ODRY
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz