piątek, 11 września 2015

7 najlepszych filmow 72. Festiwalu filmowego w Wenecji









1. Francofonia (Aleksander Sokurow)

Po przecenianym "Fauście" rosyjski mistrz przedstawia fascynujący esej o sztuce jako gwarancie stabilności w chaotycznym i barbarzyńskim świecie. W trakcie swojej gawędy z powodzeniem łączy ironię, liryzm i przyjemnie staroświecki humanizm rodem z "Towarzyszy broni" Renoira.

2. Anomalisa (Charlie Kaufman, Duke Johnson)

Zaskakujaco zdyscyplinowany film o skazanym na kleske ekscesie, ktory probuje przelamac nuzaca codziennosc.Rezyserzy nie wstydza sie melodramatycznych schematow, ale jednoczesnie skutecznie uszlachetniaja je o melancholie rodem z obrazow Hoppera i absurdalny humor w stylu Etgara Kereta.

3. El Clan (Pablo Trapero)

Pablo Trapero odpalil petarde. Jego film przypomina "Psy" wyrezyserowane przez Martina Scorsese- o mrocznym okresie w historii Argentyny mowi się tu z narracyjna werwa i gorzkim humorem. "El Clan" rzadzi!

4. Heart of a Dog (Laurie Anderson)

Film Laurie Anderson zawiera w sobie wszystko, co fascynuje nas i drazni w nowojorskich intelektualistach. Erudycja i liryzm rodem z "Timbuktu" Austera sasiaduje tu z lekka pretensjonalnoscia, ale za zilustrowanie napisow koncowych "Turning Time Around" Lou Reeda moge wybaczyc Laurie wszystko.

5. The Event (Siergiej Loznica)

 Typowy dla reżysera kolaż materiałów archiwalnych z okresu puczu Janajewa. Podziw wobec obywateli buntujących się przeciw antydemokratycznym przemianom Łoźnica łączy z gorzką świadomością ich długofalowej klęski. W kilku krótkich scenach rezyser- podobnie jak w pamiętnym "Przystanku" - po mistrzowsku wykreować atmosferę dezorientacji i bezradności. Duża w tym zasługa majaczącego na drugim planie widma Władimira Władimirowicza Putina.  

6. Beats of No Nation (Cary Fukunaga)

Okrutna, wspolczesna basn, ktora napedza jednoczesnie energia "Slumdoga" Danny'ego Boyle'a i liryzm wczesnych filmow Truffauta 

7. 11 minut (Jerzy Skolimowski)

Weteran Skolimowski organizuje impreze, na ktorej czestuje nas olbrzymia dzialka koki. W efekcie bawimy sie znakomicie, ale nazajutrz nie bedziemy niczego pamietac. Wizualna maestria i punkowa werwa sasiaduja bowiem, niestety, z myslowa egzaltacja sytuujaca sie niebezpiecznie blisko wynurzen Inarritu. Pewien niedosyt nie zmienia jednak faktu, ze - co zaskakujace - to chyba najlepszy mainstreamowy polski film od lat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz