(...)
Większość krytyków usiłuje
osadzić twoje filmy w kontekście kultury meksykańskiej. Tymczasem
ty od lat uparcie podkreślasz ich uniwersalność.
Moje kino często
drażni aroganckich Europejczyków, którzy patrzą na Amerykę
Łacińską przez pryzmat pielęgnowanych latami stereotypów. Według
nich twórca z Meksyku mógłby pokazać na festiwalu filmowym co
najwyżej komedię z tańcem i śpiewami albo łzawy film społeczny
o biednych wieśniakach, którzy upijają się tequilą. Tymczasem
nagle przyjeżdża do nich facet, który poprzez swoją twórczość
próbuje zadawać uniwersalne pytania filozoficzne. To wydaje się
nie do pomyślenia i powoduje zupełną dezorientację. Swoją drogą,
widziałeś „Poza szatanem” Bruno Dumonta?
Oczywiście. Bardzo cenię ten film.
No właśnie, ale
przecież nie przyszłoby ci do głowy, żeby doszukiwać się w jego
kinie portretu współczesnej Francji, prawda? Andrzej Wajda także
nie kręci przecież swoich filmów po to, żeby pokazywać
zachodniemu widzowi czym jest Polska. No, może ostatnio zaczął iść
w tym kierunku, ale w najlepszych filmach był od tego jak
najbardziej daleki.
(...)
Przez 15 lat mieszkałeś w Europie,
gdzie robiłeś karierę jako dyplomata. Dlaczego ostatecznie
zdecydowałeś się na powrót do ojczyzny?
Chciałem, żeby
moje dzieci wychowywały się właśnie tam. Jestem pewien, że życie
w Meksyku będzie dla nich bogatsze niż w Europie. Nie mówię,
rzecz jasna, o wymiarze finansowym, ale o duchowym, społecznym.
W Europie wciąż nie mogłeś
poczuć się jak u siebie?
Nie miałem
większych problemów z aklimatyzacją: jako mieszkańcy Ameryki
Łacińskiej jesteśmy przecież na wpół Europejczykami. Dzięki
temu było mi znacznie łatwiej przystosować się do waszej
rzeczywistości niż komuś z Hong Kongu czy Ugandy. Podejrzewam, że
gdybym szedł ulicą, mógłbyś wziąć mnie za Polaka i nie
zwróciłbyś na mnie specjalnej uwagi. Przez cały czas jednak
zachowywałem optykę przybysza z zewnątrz i cieszę się, że
mogłem przyjrzeć się z tej perspektywy „zachodniemu” światu.
Poczynione przeze mnie obserwacje były jednak dosyć gorzkie.
Na co przede wszystkim zwróciłeś
swoją uwagę?
Nie sądziłem, że
ludzie w Europie wydadzą mi się aż tak bardzo samotni. Odniosłem
wrażenie, że na własne życzenie odseparowują się zarówno od
natury, jak i od siebie nawzajem. Oczywiście, macie doskonale
rozwiniętą technologię, ale – jak mówiłem wcześniej –
równie dobrze może ona służyć celom wzniosłym i haniebnym. A
przecież Europejczycy zawsze mieli w sobie skłonność do zabijania
ludzi. Gdy ktokolwiek stawiał im opór w procesie kolonizacji czy
podbojów, z miejsca sięgali po broń. Impuls do rozpoczęcia II
wojny światowej również wyszedł przecież z Europy. System
„zachodniego” świata wciąż opiera się na agresji i
destrukcji. Dziś jesteśmy w stanie zniszczyć Ziemię z powodu
walki o ropę albo jakieś inne gówno. Czy ludzie kiedykolwiek
zrozumieją, że to wszystko nie ma sensu?
Jednym z często akcentowanych
problemów współczesnego świata pozostaje niemożność
porozumienia się między ludźmi. Twoi bohaterowie również próbują
sobie z tym poradzić i jednym z najważniejszych środków wzajemnej
komunikacji czynią chociażby seks.
Takie podejście
jest oczywiście sprzeczne z nakazami religii monoteistycznych, które
traktują życie płciowe jako coś świętego, dozwolonego wyłącznie
małżonkom. Tymczasem, moim zdaniem, seks może pełnić podobną
funkcję, co uściśnięcie ręki lub wymiana uśmiechów. Tyle
tylko, że zapewnia znacznie bardziej intensywne przeżycia. Tak czy
inaczej, to świetny sposób na budowanie mostów między sobą.
Dziś coraz częściej jednak zdarza
się nam o tym zapominać?
Komunikacja między
ludźmi, która nie ogranicza się wyłącznie do bodźców
językowych na pewno ma w sobie znacznie większą siłę
oddziaływania. Nawet samo spojrzenie na drugiego człowieka często
znaczy więcej niż wymiana zdań. Wydaje mi się, że doskonale
rozumieli to ludzie z czasów przedchrześcijańskich. Do pewnego
momentu tworzyli oni różnorodne plemiona, kultywowali własną
obyczajowość, ufali swoim instynktom. Gdy jednak zostali
zjednoczeni przez wspólną religię, musieli zapomnieć o własnej
odrębności, stali się jednakowi i podporządkowani ścisłemu
systemowi zakazów i nakazów. Jak widzisz, to wszystko wina
pieprzonego monoteizmu!
Jeśli mistycyzmu nie da się już
dostrzec w zinstytucjonalizowanej religii, to może warto poszukać
go w kinie. Co sprawia, że akurat to medium szczególnie nadaje się
do mówienia o duchowości?
Kino jest
językiem, który zwraca się bezpośrednio zmysłów. Cokolwiek w
trakcie seansu usłyszysz bądź zobaczysz, bierzesz za coś
prawdziwego. Nawet jeśli doskonale wiesz, że masz do czynienia z
kreacją, twoje uszy i oczy tego nie rozumieją. W czasie seansu
przekraczasz granice między światami i przyswajasz do swojego
porządku elementy innej rzeczywistości. Moim zdaniem trudno o
lepszą ilustrację mistycyzmu.
(...) Więcej w lutowym wydaniu miesięcznika FILM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz