Życie erotyczne fikcyjnych postaci
coraz częściej staje się przedmiotem obsesyjnych wyliczanek. Jakiś
czas temu Paulo Coelho – w kolejnym przypływie swego wizjonerstwa
- stwierdził, że seks między bohaterami jednej z jego książek
trwać ma równe 11 minut.. Chwilę później w art house'owym
pornosie „9 songs” Michael Winterbottom kazał dwójce młodych
ludzi kochać się w rytm tytułowej liczby popowych szlagierów.
Reżyser Matt Ross dorzuca do tej listy jeszcze „28 pokoi
hotelowych”, w których miłosnym igraszkom oddaje się pewien
pisarz i zaskakująco atrakcyjna księgowa. Niestety równie frywolny
punkt wyjścia nie prowadzi do satysfakcjonującej kulminacji.
Zamiast niezliczonych jęków rozkoszy amerykański film prowokuje
wyłącznie jakieś 69 ziewnięć z nudów.
Młody reżyser popełnia wszystkie
możliwe grzechy stremowanego debiutanta. Twórca „28 pokoi...”
chciałby być w jednej chwili perwersyjny jak Bernardo Bertolucci i
uroczy jak Richard Linklater. Niestety, przez cały czas pozostaje
tylko chaotycznym Mattem Rossem.
(...)
Więcej w majowym FILMIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz