czwartek, 12 stycznia 2012

Kino, nostalgia i bracia Marx- rozmowa z Akim Kaurismakim



 Cinema Enchante przerywa noworoczne milczenie i powraca krótkim, lecz barwnym wywiadem z Akim Kaurismakim. Z reżyserem znakomitego "Człowieka z Hawru" zastanawiamy się, czy Jaruzelski miał szansę polubić braci Marx, rozważamy tezę o wyższości Finlandii nad Wyborową oraz przywołujemy to, co o życiu i śmierci miał do powiedzenia Raymond Chandler.

(...) 

Piotr Czerkawski: Łącznikiem z  młodszą tradycją francuskiego kina pozostaje  epizod Jeana- Pierre'a Leauda. „Człowiek z Hawru” to już trzeci film, przy którym współpracujesz z kultowym aktorem Truffauta i Godarda.

Aki Kaurismaki: Kiedy byłem młodym kinofilem, traktowałem Leauda jako mojego absolutnego idola! Starałem się go imitować, gdy w 1981 roku w filmie „Kłamca”  zagrałem jedyną większą rolę w życiu. Uwielbiam u Leauda absolutne nieprzystosowanie do rzeczywistości połączone z niemal surrealistyczną skłonnością do romantyzowania płci przeciwnej. W dzisiejszych czasach taka postawa wydaje się już zupełnie unikatowa.

(...)

Większość krytyków porównuje twoje poczucie humoru do dowcipu Charliego Chaplina. Tymczasem nazwisko bohatera „Człowieka...” odwołuje się do braci Marx.

Kocham braci Marx. Kim trzeba być, żeby ich nie lubić? Generałem Jaruzelskim? Oczywiście nie jest tak, że zdradzam dla nich Chaplina. Jego podejście do rzeczywistości wydaje mi się coraz bardziej uzasadnione. Rozumiem to tym lepiej, im bardziej się starzeję.


Zastanawiam się jak twoja fascynacja przeszłością wpływa na stosunek do współczesnego kina. Czy dostrzegasz jakichś twórców, którzy swoim dorobkiem nawiązywaliby do okresu świetności kina autorskiego?

Nie mam żadnych wątpliwości, że największymi reżyserami naszych czasów są bracia Dardenne. Wierzę, że w „Człowieku...” udało mi się zawrzeć podobny rodzaj wrażliwości, empatii i humanizmu, który dostrzegam w ich kolejnych filmach.

Twoje kino jest pełne nawiązań do dorobku całej europejskiej kultury. W jaki sposób naznacza cię to, że urodziłeś się akurat w Finlandii?

Jeśli jesteś Finem, musisz mieć w sobie pewien specyficzny rodzaj melancholii, który przenika każdą twoją aktywność, także kino. W porównaniu z Polakami mamy jednak to szczęście, że nasza wódka jest łagodniejsza niż Wyborowa. Takie rzeczy mają pewne znaczenie, ale i tak staram się, żeby moje kino było jak najbardziej uniwersalne. Jak powiedział Raymond Chandler,  nieważne gdzie się rodzisz tak samo jak nieważne, gdzie leżysz po śmierci.

 Cała rozmowa ukazała się w styczniowym numerze miesięcznika Kino


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz