wtorek, 19 marca 2013

Twarde lądowanie - recenzja "Lotu" Roberta Zemeckisa





Nowy projekt twórcy "Powrotu do przyszłości" Roberta Zemeckisa przypomina raport Macierewicza ekranizowany po trzech drinkach i działce koki. Zemeckis opowiada wciskającą w fotel historię pilota zapobiegającego lotniczej katastrofie. Whip Whitaker nie ma w sobie jednak nic z pomnikowego herosa, jakim kilka miesięcy temu obwołano w polskich mediach słynnego kapitana Wronę. Bohater filmu jest alkoholikiem, a w dniu tragedii siadł za sterami pod wpływem wódki i narkotyków.

Wychodzący z podobnego punktu wyjścia "Lot" mógłby stanowić krytykę stabloidyzowanej rzeczywistości, w której wystarczy chwila, by spaść ze szczytu na samo dno. Ambicje twórców wydają się jednak znacznie skromniejsze i skupione na przedstawieniu jednostkowego dramatu Whitakera. Zemeckisowi nie udaje się przy tym uniknąć klisz pojawiających się w hollywoodzkich filmach o walce z nałogiem. "Lotowi" ciąży choćby zbędny wątek romansowy i przewidywalność przesłania kojarzącego się z moralizatorską przemową w klubie AA.


Więcej na łamach Dziennika 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz