czwartek, 21 listopada 2013

Walczmy o prawo do robienia głupot! - wywiad z Mikiem Lernerem, reżyserem "Pussy Riot. Modlitwy punka"






Piotr Czerkawski: Zacznijmy od najnowszych wydarzeń. Jak przyjąłeś informację o zaginięciu członkini Pussy Riot – Nadieżdy Tołokonnikowej?

Mike Lerner: Jak wszyscy sympatycy dziewczyn, byłem wstrząśnięty i bardzo zmartwiony. Rosyjskie władze, które ostatecznie przyznały, że przeniosły Nadię do syberyjskiego więzienia,  udowodniły jak bardzo jej wciąż nienawidzą. Gdy przez dwa tygodnie utrzymywały miejsce pobytu Nadii w tajemnicy, prowadziły perfidną grę z opinią publiczną. Przez cały czas wierzyłem jednak, że Nadia będzie cała i zdrowa. Na Pussy Riot patrzy teraz cały świat. Zrobienie dziewczynom krzywdy byłoby dla reżimu jak wizerunkowe samobójstwo.

Czy zanim zdecydowałeś się – wraz z Maximem Pozdorovkinem – nakręcić „Modlitwę punka”, interesowałeś się sytuacją polityczną w Rosji?

Nie nazwałbym siebie ekspertem, ale faktem jest, że  Rosja i byłe republiki Związku Radzieckiego zawsze mnie fascynowały. Zarówno pod względem kultury, jak i obyczajowości, czy polityki. Z tej pasji zrodziły się choćby moje wielokrotne podróże do centralnej Azji. Jednocześnie jednak muszę podkreślić, że na taki fenomen jak Pussy Riot zwróciłbym uwagę w każdym miejscu na świecie.

Co właściwie tak bardzo interesuje cię w ich działalności?

Zawsze imponowała mi ludzka odwaga. Myślę, że wyrażają ją dziś zresztą nie tylko dziewczyny z Pussy Riot, ale też cała generacja młodych Rosjan, którzy pragną zmiany i nie chcą już dusić się w autorytaryzmie. Wraz z Maximem nakręciliśmy „Modlitwę punka” także po to, by pokazać światu całą rzeszę tych świetnych ludzi.

Niektórzy twierdzą, że najsłynniejszy performance Pussy Riot – skandalizujący koncert w moskiewskim Soborze Chrystusa Zbawiciela – był raczej szczeniackim wybrykiem niż mądrą manifestacją polityczną. Co o tym sądzisz?

Nawet jeśli by tak było, ludzie powinni mieć prawo do robienia głupot. Osobiście wolę koncert, który Pussy Riot dały w styczniu 2012 roku na Placu Czerwonym, ale nie potępiam ich zachowania w cerkwi. Dziewczyny zademonstrowały wówczas przesłanie, z którym trudno się nie zgodzić. Wychodzę z założenia, że religia odgrywa w naszym życiu stanowczo zbyt dużą rolę. Od pewnego czasu w Rosji widać to szczególnie wyraźnie.

Jak na działania Pussy Riot reagują zwykli Rosjanie?

Gdy ktoś głośno upomina się o równość i sprawiedliwość społeczną, jedni zawsze gorąco to poprą, a inni będą manifestować swój sprzeciw. Odnoszę smutne wrażenie, że większość rosyjskiego społeczeństwa zdążyła się już jednak przyzwyczaić do nadużywania władzy przez reżim. W związku z tym represje wobec Pussy Riot traktuje się jako coś oczywistego. Ta obojętność otwiera przestrzeń dla nacjonalistów i bigotów wspierających prześladowania dziewczyn. Swoją drogą, to bardzo smutne, że tak wielu Rosjan, którzy w latach komuny pragnęli uzyskać wolność, tak chętnie chciałoby teraz odebrać ją innym.


O więźniów putinowskiego reżimu coraz częściej upominają się za to twórcy z zagranicy. Kilka lat temu Niemiec Cyril Tuschi nakręcił poruszający dokument o Michaile Chodorkowskim.

Sprawa Chodorkowskiego, tak jak proces Pussy Riot, wykazała stopień uzależnienia rosyjskiego sądownictwa od polityki. Poza tym te dwie sytuacje są jednak od siebie bardzo odległe. Trzeba pamiętać, że Chodorkowski przez długi czas był bardzo blisko władzy. Jako oligarcha grał z rządem w bardzo niebezpieczną grę i po prostu poniósł klęskę. Oczywiście, nie zasłużył sobie jednak na takie traktowanie, a działań podjętych przeciw niemu przez władze nie da się uzasadnić w żaden sposób.

(...) więcej na łamach  Dziennika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz