Pod koniec lat pięćdziesiątych Jean
– Luc Godard, w artykule zamieszczonym na łamach pisma „Arts”,
atakował francuskich reżyserów słowami: „Nie możemy wam
przebaczyć, bo nigdy nie zdołaliście sfilmować dziewczyn, jakie
kochamy i chłopców, na jakich natrafiamy codziennie”. Dziś
twórca „Do utraty tchu” nie mógłby już powtórzyć swoich
oskarżeń. Ostatnimi czasy filmy o młodzieży stają się wręcz
specialite de la maison francuskiego kina. Sekret ich sukcesu
tkwi w gotowości do odrzucenia schematów towarzyszących zwykle
opowieściom o wkraczaniu w dorosłość. Zamiast piętnować ekscesy
wieku dojrzewania, filmowcy znad Sekwany podchodzą do nich z
wyrozumiałością, a swych młodych bohaterów obdarzają kredytem
zaufania. Nie inaczej dzieje się także we wchodzącym na nasze
ekrany „Bang Gang”, brawurowym debiucie Evy Husson.
Zainteresowanie procesem nabywania
samoświadomości i szukaniem przez jednostkę miejsca w świecie
było obecne we francuskiej kulturze już w epoce Oświecenia.
Podejmująca tę tematykę literatura realizowała wprawdzie cele
dydaktyczne, ale czyniła to w sposób nienachalny, a często również
niepozbawiony ironii. Przede wszystkim cechowała się jednak wiarą
w moc edukacji sprawiającej, że młody człowiek może wydostać
się z najgorszej opresji i zostać pełnowartościowym członkiem
społeczeństwa. Popularne wówczas traktaty o wychowaniu w rodzaju
„Emila” Rousseau czy historie „dzikich dzieci”, które
dopiero w wieku kilkunastu lat zyskały kontakt z cywilizacją,
inspirowały artystów także wiele stuleci później.
We francuskim kinie młodość okazała
się siłą napędową Nowej Fali. Pomni słów Godarda reżyserzy
chętnie opowiadali historie dziewcząt i chłopców poznających
smak dorosłego życia. Kino trafiło wówczas na podatny grunt,
nastoletni widzowie rozpoznali na ekranie siebie i zaczęli traktować
filmy jako wzorce zachowań, mód i stylów życia. Nie okazało się
to bez znaczenia w trakcie rewolucji Maja 68 roku, gdy studenci –
świadomi drzemiącej w nich siły –przyłożyli się do obalenia
konserwatywnego porządku społecznego. Nawet jeśli ówczesny bunt i
jego późniejsze skutki doczekały się rozbieżnych ocen, pewne
rzeczy okazały się nieodwracalne: reżyserzy znad Sekwany trwale
zakochali się w młodzieży i jej ekranowym potencjale.
Zupełnie jak w czasach Nowej Fali, we
współczesnych filmach o nastolatkach swoje odzwierciedlenie
znajdują problemy całego francuskiego społeczeństwa. Już od
najmłodszych lat bohaterowie doświadczają skutków olbrzymich
nierówności klasowych, a także dyskryminacji ze względu na płeć,
rasę czy orientację seksualną. Kolejne filmy podkreślają także
wątek coraz silniejszego konfliktu pokoleń. Wygląda na to, że
rodzice nie stanowią już dla swoich dzieci autorytetu i
systematycznie tracą kontakt z ich problemami. Zamiast skonfrontować
się z faktem, że synowie i córki rozpoczynają dorosłe życie,
wolą odsuwać od siebie tę niewygodną prawdę do ostatniej chwili.
Rezultatem pozostaje zakłopotanie i poczucie bezsilności. Doskonale
ilustruje to gorzko ironiczna scena z „17 dziewczyn” (2011) w
reżyserii Delphine i Muriel Coulin. Gdy niepełnoletnia bohaterka
wyznaje, że zaszła w ciążę, jej matkę stać wyłącznie na
komentarz: Ale jak to? Ty, która wciąż jeszcze zasypiasz z
maskotkami?.
Kiedy indziej natomiast rodzice nie
mogą stanowić dla dzieci wzoru, gdyż sami nie potrafią ułożyć
sobie życia. W otwierającym zeszłoroczny festiwal w Cannes „Z
podniesionym czołem” (2015) Emmanuelle Bercot matka głównego
bohatera nie może znaleźć pracy, bez przerwy zmienia partnerów i
zmaga się z uzależnieniem od narkotyków. Oczywiście, reżyserzy
nie zawsze sięgają po tego rodzaju ekstrema. W większości
francuskich filmów o młodzieży rodzice są po prostu nieobecni
albo zaabsorbowani własnym życiem uczuciowym. Prawie zawsze bowiem
zdążyli już się rozwieść i są właśnie na etapie budowania
związku z nowym partnerem. Nawet przyzwoicie funkcjonujące
małżeństwo nie stanowi jednak gwarancji dobrego kontaktu z
dzieckiem. Widzimy to w – zasłużenie nagrodzonym Złotą Palmą -
„Życiu Adeli” (2013) Abdellatifa Kechiche’a. Tytułowa
bohaterka wie, że konserwatywni rodzice nigdy nie będą w stanie
zaakceptować lesbijskiego związku córki. Dlatego zostaje zmuszona
do stworzenia fikcji i udawania, że jej partnerka jest w
rzeczywistości tylko korepetytorką filozofii. Dziewczyny doskonale
bawią się zresztą naiwnością rodziców i wykorzystują swój
koncept do gry wstępnej poprzedzającej miłosne uniesienia. W
jednej z najsłynniejszych scen filmu roześmiana Adela parafrazuje
słynne zdanie Sartre’a i stwierdza, że „orgazm poprzedza
esencję”.
Kryzys rodziny nie oznacza, że
bohaterowie pozostają zdani wyłącznie na siebie. We francuskim
kinie jej rolę z powodzeniem mogą przejąć dobrze funkcjonujące
instytucje społeczne. Zaufanie pod ich adresem wyraża wspomniane „Z
podniesionym czołem”, w którym na pozytywną postać wyrasta –
obdarzona godnością i charyzmą Catherine Deneuve – sędzina.
Mądra prawniczka do samego końca wierzy, że jej krnąbrny podsądny
złagodnieje, przymyka oko na jego kolejne wybryki i daje chłopakowi
szansę na naprawienie błędów.
Znacznie częściej niż sądy w
pozytywnym świetle bywają przedstawiane francuskie szkoły. O
przypisywanym im znaczeniu mogliśmy przekonać się już w pamiętnej
„Klasie” (2008) Laurenta Canteta, w której tytułowa zbiorowość
została potraktowana jako metafora całego społeczeństwa. W
wielu innych filmach popularnym chwytem okazuje się scena lekcji
francuskiego obrazująca omawianie zadanej uczniom lektury. Niemal
zawsze nauczyciel dyskutuje wówczas z podopiecznymi o sposobie w
jaki poruszana w książce problematyka odnosi się do ich aktualnych
przeżyć, problemów i życiowych wyborów. W „Oddychaj”
(2014) Melanie Laurent wprowadza w ten sposób – kluczowy dla
późniejszych ekranowych wydarzeń – wątek zniewolenia człowieka
przez namiętność i gwałtowne emocje. Jeszcze ciekawiej postępuje
Francois Ozon, który w fabułę „Młodej i pięknej” (2012)
wplata dokumentalną z ducha sekwencję z udziałem uczniów
elitarnego paryskiego liceum. Na naszych oczach uczniowie dzielą się
własnymi pomysłami na interpretację niezwykle popularnego we
Francji wiersza „Romans” Arthura Rimbauda. Pochodząca z niego
fraza Ach, nie jest się poważnym w siedemnastej wiośnie z
powodzeniem mogłaby służyć zresztą za motto całego filmu.
(,..) cały tekst w marcowym numerze miesięcznika KINO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz