środa, 30 marca 2016

Nie jest się poważnym w siedemnastej wiośnie - francuskie filmy o dojrzewaniu



Pod koniec lat pięćdziesiątych Jean – Luc Godard, w artykule zamieszczonym na łamach pisma „Arts”, atakował francuskich reżyserów słowami: „Nie możemy wam przebaczyć, bo nigdy nie zdołaliście sfilmować dziewczyn, jakie kochamy i chłopców, na jakich natrafiamy codziennie”. Dziś twórca „Do utraty tchu” nie mógłby już powtórzyć swoich oskarżeń. Ostatnimi czasy filmy o młodzieży stają się wręcz specialite de la maison francuskiego kina. Sekret ich sukcesu tkwi w gotowości do odrzucenia schematów towarzyszących zwykle opowieściom o wkraczaniu w dorosłość. Zamiast piętnować ekscesy wieku dojrzewania, filmowcy znad Sekwany podchodzą do nich z wyrozumiałością, a swych młodych bohaterów obdarzają kredytem zaufania. Nie inaczej dzieje się także we wchodzącym na nasze ekrany „Bang Gang”, brawurowym debiucie Evy Husson.

Zainteresowanie procesem nabywania samoświadomości i szukaniem przez jednostkę miejsca w świecie było obecne we francuskiej kulturze już w epoce Oświecenia. Podejmująca tę tematykę literatura realizowała wprawdzie cele dydaktyczne, ale czyniła to w sposób nienachalny, a często również niepozbawiony ironii. Przede wszystkim cechowała się jednak wiarą w moc edukacji sprawiającej, że młody człowiek może wydostać się z najgorszej opresji i zostać pełnowartościowym członkiem społeczeństwa. Popularne wówczas traktaty o wychowaniu w rodzaju „Emila” Rousseau czy historie „dzikich dzieci”, które dopiero w wieku kilkunastu lat zyskały kontakt z cywilizacją, inspirowały artystów także wiele stuleci później.

We francuskim kinie młodość okazała się siłą napędową Nowej Fali. Pomni słów Godarda reżyserzy chętnie opowiadali historie dziewcząt i chłopców poznających smak dorosłego życia. Kino trafiło wówczas na podatny grunt, nastoletni widzowie rozpoznali na ekranie siebie i zaczęli traktować filmy jako wzorce zachowań, mód i stylów życia. Nie okazało się to bez znaczenia w trakcie rewolucji Maja 68 roku, gdy studenci – świadomi drzemiącej w nich siły –przyłożyli się do obalenia konserwatywnego porządku społecznego. Nawet jeśli ówczesny bunt i jego późniejsze skutki doczekały się rozbieżnych ocen, pewne rzeczy okazały się nieodwracalne: reżyserzy znad Sekwany trwale zakochali się w młodzieży i jej ekranowym potencjale.

Zupełnie jak w czasach Nowej Fali, we współczesnych filmach o nastolatkach swoje odzwierciedlenie znajdują problemy całego francuskiego społeczeństwa. Już od najmłodszych lat bohaterowie doświadczają skutków olbrzymich nierówności klasowych, a także dyskryminacji ze względu na płeć, rasę czy orientację seksualną. Kolejne filmy podkreślają także wątek coraz silniejszego konfliktu pokoleń. Wygląda na to, że rodzice nie stanowią już dla swoich dzieci autorytetu i systematycznie tracą kontakt z ich problemami. Zamiast skonfrontować się z faktem, że synowie i córki rozpoczynają dorosłe życie, wolą odsuwać od siebie tę niewygodną prawdę do ostatniej chwili. Rezultatem pozostaje zakłopotanie i poczucie bezsilności. Doskonale ilustruje to gorzko ironiczna scena z „17 dziewczyn” (2011) w reżyserii Delphine i Muriel Coulin. Gdy niepełnoletnia bohaterka wyznaje, że zaszła w ciążę, jej matkę stać wyłącznie na komentarz: Ale jak to? Ty, która wciąż jeszcze zasypiasz z maskotkami?.

Kiedy indziej natomiast rodzice nie mogą stanowić dla dzieci wzoru, gdyż sami nie potrafią ułożyć sobie życia. W otwierającym zeszłoroczny festiwal w Cannes „Z podniesionym czołem” (2015) Emmanuelle Bercot matka głównego bohatera nie może znaleźć pracy, bez przerwy zmienia partnerów i zmaga się z uzależnieniem od narkotyków. Oczywiście, reżyserzy nie zawsze sięgają po tego rodzaju ekstrema. W większości francuskich filmów o młodzieży rodzice są po prostu nieobecni albo zaabsorbowani własnym życiem uczuciowym. Prawie zawsze bowiem zdążyli już się rozwieść i są właśnie na etapie budowania związku z nowym partnerem. Nawet przyzwoicie funkcjonujące małżeństwo nie stanowi jednak gwarancji dobrego kontaktu z dzieckiem. Widzimy to w – zasłużenie nagrodzonym Złotą Palmą - „Życiu Adeli” (2013) Abdellatifa Kechiche’a. Tytułowa bohaterka wie, że konserwatywni rodzice nigdy nie będą w stanie zaakceptować lesbijskiego związku córki. Dlatego zostaje zmuszona do stworzenia fikcji i udawania, że jej partnerka jest w rzeczywistości tylko korepetytorką filozofii. Dziewczyny doskonale bawią się zresztą naiwnością rodziców i wykorzystują swój koncept do gry wstępnej poprzedzającej miłosne uniesienia. W jednej z najsłynniejszych scen filmu roześmiana Adela parafrazuje słynne zdanie Sartre’a i stwierdza, że „orgazm poprzedza esencję”.

Kryzys rodziny nie oznacza, że bohaterowie pozostają zdani wyłącznie na siebie. We francuskim kinie jej rolę z powodzeniem mogą przejąć dobrze funkcjonujące instytucje społeczne. Zaufanie pod ich adresem wyraża wspomniane „Z podniesionym czołem”, w którym na pozytywną postać wyrasta – obdarzona godnością i charyzmą Catherine Deneuve – sędzina. Mądra prawniczka do samego końca wierzy, że jej krnąbrny podsądny złagodnieje, przymyka oko na jego kolejne wybryki i daje chłopakowi szansę na naprawienie błędów.


Znacznie częściej niż sądy w pozytywnym świetle bywają przedstawiane francuskie szkoły. O przypisywanym im znaczeniu mogliśmy przekonać się już w pamiętnej „Klasie” (2008) Laurenta Canteta, w której tytułowa zbiorowość została potraktowana jako metafora całego społeczeństwa. W wielu innych filmach popularnym chwytem okazuje się scena lekcji francuskiego obrazująca omawianie zadanej uczniom lektury. Niemal zawsze nauczyciel dyskutuje wówczas z podopiecznymi o sposobie w jaki poruszana w książce problematyka odnosi się do ich aktualnych przeżyć, problemów i życiowych wyborów. W „Oddychaj” (2014) Melanie Laurent wprowadza w ten sposób – kluczowy dla późniejszych ekranowych wydarzeń – wątek zniewolenia człowieka przez namiętność i gwałtowne emocje. Jeszcze ciekawiej postępuje Francois Ozon, który w fabułę „Młodej i pięknej” (2012) wplata dokumentalną z ducha sekwencję z udziałem uczniów elitarnego paryskiego liceum. Na naszych oczach uczniowie dzielą się własnymi pomysłami na interpretację niezwykle popularnego we Francji wiersza „Romans” Arthura Rimbauda. Pochodząca z niego fraza Ach, nie jest się poważnym w siedemnastej wiośnie z powodzeniem mogłaby służyć zresztą za motto całego filmu.

(,..) cały tekst w marcowym numerze miesięcznika KINO


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz