piątek, 22 marca 2013

W niewoli dogmatów - recenzja "Za wzgórzami" Cristiana Mungiu









Nowy film Cristiana Mungiu przypomina baśń, która niepostrzeżenie zmienia się w psychologiczny horror. Jej początek wyznaczają niemal sielankowe sceny z życia mieszkanek prawosławnego monastyru. Między mniszkami istnieje emocjonalna więź i poczucie duchowej wspólnoty. Odcięty od świata klasztor stanowi, jak się wydaje, idealny azyl dla jednostek rozpaczliwie poszukujących akceptacji otoczenia. Właśnie do takich osób należy Voichita, próbująca za wszelką cenę zapomnieć o koszmarach swojego dzieciństwa. Pozorną idyllę młodej mniszki przerywa jednak pojawienie się w klasztorze Aliny – dawnej koleżanki z sierocińca. Przybycie dziewczyny prowadzi do rozdrapania starych ran i na powrót rozbudza między przyjaciółkami stłumione pożądanie. Obecność Aliny nie pozostaje również bez wpływu na całą klasztorną wspólnotę. Impulsywna dziewczyna podważa rządzące zbiorowością dogmaty i w spokojne dotychczas życie mniszek wprowadza trudny do okiełznania chaos.


Inspirowany autentycznymi wydarzeniami z klasztoru w rumuńskiej części Mołdawii film Mungiu przypomina pod wieloma względami znakomite 4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni (2007). Podobnie jak wtedy, reżyser po mistrzowsku kreuje na ekranie atmosferę osaczenia. Podczas gdy w 4 miesiącach… bohaterki włóczyły się po upiornych ulicach Bukaresztu, w Za wzgórzami duszą się w klaustrofobicznej przestrzeni monastyru. W nowym filmie Mungiu kobiety, które dawniej doznawały upokorzeń w sierocińcu, w klasztorze ponownie podporządkowują się ściśle zhierarchizowanej wspólnocie. Bohaterki rekonstruują zresztą własną relację według zasad zapamiętanych z przeszłości. Tak jak dawniej, słabsza Voichita poddaje się sile Aliny pragnącej ochronić ją przed czyhającymi wokół niebezpieczeństwami. W zamian kobieta żąda jednak od przyjaciółki całkowitego posłuszeństwa.

Główny problem z Aliną polega na tym, że pomimo zakwestionowania dotychczasowego stylu życia Voichity, nie ma jej ona do zaproponowania żadnej sensownej alternatywy. Cały bunt kobiety opiera się na naiwnej wierze w polepszenie losu za sprawą emigracji do Niemiec. O tym, że podobny trop prowadzi w ślepą uliczkę, Mungiu przekonywał jednak już na początku kariery. Kpina z rumuńskiej fascynacji „lepszym światem” była głównym tematem debiutanckiego filmu reżysera – przeciętnie udanej komedii Zachód (2002).

Więcej na łamach miesięcznika Ekrany 

 

2 komentarze:

  1. polowałem na ten film, ale zdjęli go z kin po jednym dniu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Poważnie? Nie liczyłem na długą żywotność tego tytułu w kinach, ale to już gruba przesada. W tej sytuacji pozostaje pewnie DVD, które Stowarzyszenie Nowe Horyzonty na pewno wyda.

    OdpowiedzUsuń