„Looper” wrzuca nas w sam środek
świata, który imponuje swą różnorodnością. Film Riana Johnsona
ma w sobie dynamiczne tempo i formalną widowiskowość jakiej
należałoby oczekiwać od futurystycznego kina akcji. Jednocześnie
„Looper” z powodzeniem można odczytywać jako melancholijną
opowieść o niemożliwej do spełnienia miłości. W swoim
najciekawszym wymiarze hollywoodzki hit staje się jednak pochwałą
poświęcenia jako formy egzystencjalnego z ducha buntu. Od
pierwszych scen film Johnsona przykuwa uwagę za sprawą
zaproponowanej wizji świata. Ukazana w „Looper” rzeczywistość
jest jak psychodeliczny miraż, w którym intensywna kolorystyka i
wulgarnie eksponowany dobrobyt odwracają uwagę od panującej wokół
pustki. Pod tym względem film Johnsona zbliża się do „Igrzysk
śmierci” bądź „Cosmopolis”. Z biegiem czasu jednak reżyser
odchodzi od ogólniejszego opisu na rzecz jednostkowej historii
podróżującego w czasie zabójcy. Niczym w „Kodzie
nieśmiertelności”, mężczyzna zyskuje szansę korekty
rzeczywistości i uratowania zagrożonego życia. Bez celebrowania
własnej przemiany, pod wpływem impulsu zabójca decyduje się
jednak na rezygnację z tego przywileju, by umożliwić przetrwanie
drugiemu człowiekowi. Szaleńczy skok w stronę dobra nie wymaga
żadnego wytłumaczenia. Staje się po prostu wyzwaniem rzuconym
absurdowi z najmniej oczekiwanej strony.
Looper
Reżyseria: Rian Johnson
Ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz