czwartek, 8 listopada 2012

TYLKO KRÓTKO, PROSZĘ: "Looper" Riana Johnsona



„Looper” wrzuca nas w sam środek świata, który imponuje swą różnorodnością. Film Riana Johnsona ma w sobie dynamiczne tempo i formalną widowiskowość jakiej należałoby oczekiwać od futurystycznego kina akcji. Jednocześnie „Looper” z powodzeniem można odczytywać jako melancholijną opowieść o niemożliwej do spełnienia miłości. W swoim najciekawszym wymiarze hollywoodzki hit staje się jednak pochwałą poświęcenia jako formy egzystencjalnego z ducha buntu. Od pierwszych scen film Johnsona przykuwa uwagę za sprawą zaproponowanej wizji świata. Ukazana w „Looper” rzeczywistość jest jak psychodeliczny miraż, w którym intensywna kolorystyka i wulgarnie eksponowany dobrobyt odwracają uwagę od panującej wokół pustki. Pod tym względem film Johnsona zbliża się do „Igrzysk śmierci” bądź „Cosmopolis”. Z biegiem czasu jednak reżyser odchodzi od ogólniejszego opisu na rzecz jednostkowej historii podróżującego w czasie zabójcy. Niczym w „Kodzie nieśmiertelności”, mężczyzna zyskuje szansę korekty rzeczywistości i uratowania zagrożonego życia. Bez celebrowania własnej przemiany, pod wpływem impulsu zabójca decyduje się jednak na rezygnację z tego przywileju, by umożliwić przetrwanie drugiemu człowiekowi. Szaleńczy skok w stronę dobra nie wymaga żadnego wytłumaczenia. Staje się po prostu wyzwaniem rzuconym absurdowi z najmniej oczekiwanej strony.

Looper
Reżyseria: Rian Johnson
Ocena: 8/10 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz