Piotr Czerkawski:
Zanim otrzymałeś Oscara za „O krok od sławy” przez lata pracowałeś jako
dziennikarz i twórca dokumentów o muzykach. Skąd wzięła się u ciebie ta
fascynacja?
Morgan Neville: Muzyka
grała ważną rolę w moim życiu już w dzieciństwie. Zasłuchiwałem się wtedy w
zespołach z lat 60. -The Beatles, The Beach Boys, the Kinks. Trochę później
odkryłem dla siebie punk rocka i stałem się fanem The Clash. Szybko zwróciłem
się także w stronę praktyki. Odkąd skończyłem 13 lat, grywałem z kumplami w różnych
zespołach. Dziś uważam muzykę przede wszystkim za znakomity środek do
opowiadania historii i przestrzeń nieograniczonej inspiracji. Gdy realizowałem
dokumenty o piosenkarzach, doszedłem do wniosku, że – wbrew pozornemu
schematyzmowi takich narracji– każda z nich może być jedyna w swoim rodzaju.
Choćby dlatego, że bohaterowie różnią się między sobą pod względem stylu i
podejścia do zawodu. Muzyka fascynuje mnie także dlatego, że, jak widzimy w filmie, może budować poczucie
wspólnoty i niwelować różnice między ludźmi.
Gdy oglądałem „O
krok…”, myślałem dużo o „Sugar Manie” Malika Bendjelloula albo „Inside Llewyn
Davis” braci Coen. Czy sądzisz, że wśród anonimowych śpiewaków z chórków
znajduje się wielu potencjalnych gwiazdorów?
Podczas kręcenia filmu zorientowałem się, że ci ludzie są
naprawdę bardzo utalentowani. Właściwie wszyscy moi bohaterowie mają
wystarczający potencjał, by rozpocząć samodzielną karierę. Niektórzy rzeczywiście marzą o tym każdego
dnia, ale inni w ogóle nie mają takich aspiracji. Może trudno w to uwierzyć,
ale część z nich akceptuje swój los z pokorą i uważa, że po prostu nie nadają
się na gwiazdy.
Przemysł muzyczny
generuje coraz większe dochody i ulega nieustannej ewolucji. W jaki sposób
wpływa to na pozycję chórków?
Branża rzeczywiście ogromnie się zmienia, tak jak stojąca za
nią technologia. Rola chórków wydaje się przez to mniej znacząca niż kiedyś,
ale prawdziwe talenty zawsze się obronią, będą szanowane przez otoczenie i nie
zatracą swojej pasji. Najlepszym przykładem jest rodzina Watersów, która –
dzięki zaangażowaniu, elastyczności i silnej etyce pracy – utrzymuje pozycję
największych fachowców w branży. Mijają lata, zmieniają się reguły gry, a
Watersowie wciąż wspomagają artystów nagrywających hit za hitem.
(...)
Więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz