czwartek, 17 stycznia 2013

Grzeszna przyjemność - recenzja "Pokusy" Lee Danielsa









„Pokusa” jest jak „Przed egzekucją” Tima Robbinsa w wersji softporno. Nowy film Lee Danielsa jednocześnie zawstydza i pociąga. Postacią najbardziej reprezentatywną dla jego charakteru pozostaje -odgrywana przez Nicole Kidman - Charlotte Bless, która przypomina cudem ożywioną lalkę z sex shopu. Zakochana w skazanym na karę śmierci więźniu kobieta ocieka zmysłowością nieskalaną przez jakikolwiek rys intelektualny. W „Pokusie” wszystkie stosunki między bohaterami definiuje uwalniające się spod kontroli pożądanie. Najciekawiej pod tym względem nie prezentuje się jednak relacja Charlotte  z ukochanym skazańcem, lecz z zafascynowanym kobietą młokosem. Dość powiedzieć, że pierwszy kontakt fizyczny między Charlotte a Jackiem sprowadza się do obsikania chłopaka na samym środku publicznej plaży. Daniels przygląda się zachowaniom bohaterów ironicznym dystansem, ale jednocześnie podporządkowuje stylistykę swojej opowieści ich gwałtownemu temperamentowi. Duszny od potu, krwi i spermy klimat „Pokusy” przywołuje na myśl atmosferę „Morderczego lata” Spike'a Lee. Tak jak w tamtym filmie, Danielsowi udało się połączyć namiętność i zbrodnię, agresję i pożądanie. Przy okazji sceny ostrego seksu i przemocy wielokrotnie bywają przez reżysera estetyzowane za pomocą soulowej muzyki wyjętej jakby prosto z soundtracku do „Jackie Brown”. Czy trzeba czegoś więcej, by zaznać w kinie grzesznej przyjemności?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz