W przeciwieństwie do polskich
piłkarzy, Marcin Koszałka nie zawiódł pokładanych w nim nadziei.
„Będziesz legendą, człowieku” zachowuje najważniejsze zalety
dotychczasowych filmów reżysera. Koszałka po raz kolejny
eksploruje określoną zbiorowość w poszukiwaniu wyróżniających się
na jej tle wojowników i outsiderów. Momentami wierność własnym
zainteresowaniom nie potrafi jednak uchronić reżysera od zagrań
pod publiczkę. Mowa tu przede wszystkim o wypełniających treść
filmu animacjach zrealizowanych jakby pod wpływem lokalnej podróbki
LSD i towarzyszącej im muzyce rodem z prowincjonalnej dyskoteki. Na
całe szczęście Koszałka potrafi zrekompensować
stylistyczne kiksy kilkoma błyskotliwymi pomysłami. Jeśliby
potraktować opowieść o Euro jako narodową tragedię, trzeba
zgodzić się, że funkcję – lekko wstawionego - greckiego chóru
pełni w filmie grupa reprezentacyjnych masażystów. W pewnym
momencie jeden z nich, jakby mimochodem, wygłasza najważniejsze
zdanie w filmie: A najbardziej to tę porażkę przeżywają
właśnie, kurwa, „farbowane lisy”.
Uwaga odnosząca się do Damiena Perquisa i innych zagranicznych
zawodników z polskimi paszportami zyskuje głęboki sens. W sytuacji, gdy piłkarskie stadiony stanowią siedlisko haniebnego nacjonalizmu i
ksenofobii podobna opinia wybrzmiewa jak mimowolnie szlachetna prowokacja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz