Film Miguela Gomesa odbiera się jak zdradzony nam w
zaufaniu sekret. Portugalski reżyser celowo nie rozstrzyga tkwiących w fabule
sprzeczności i dopuszcza współistnienie różnych interpretacji.
Charakterystyczne dla opowiadanej historii niedopowiedzenia każą śledzić ją z
rosnącym zainteresowaniem. O sile „Tabu” świadczy chociażby wyrażany przez
reżysera szacunek do słowa. Film Gomesa korzysta z narracji właściwej dawnym
legendom i afektowanym listom miłosnym, których tonacja wydaje się wprost
stworzona dla melodyjnego języka portugalskiego. W kreowaniu melancholijnej
atmosfery „Tabu” równie duże znaczenie mają czarno-białe zdjęcia wyglądające
jak zbiór fotografii ze staroświeckiego albumu. Niezwykłość portugalskiego
filmu podkreśla również umiejętnie dobrana muzyka. Na ścieżce dźwiękowej „Tabu”
bezpretensjonalne popowe szlagiery sąsiadują z posępnymi balladami i
hipnotycznym motywem przewodnim skomponowanym przez pianistkę Joanę Sa.
Reżyserskie zamiłowanie do łączenia przeciwieństw
towarzyszy filmowi na każdym kroku. „Tabu” zawiera w sobie mrok i humor,
nostalgię i namiętność, szacunek do tradycji i ironiczną grę schematami
klasycznego melodramatu. Podobna mieszanka doprowadziła do dezorientacji
jurorów zeszłorocznego festiwalu w Berlinie, którzy ostatecznie przyznali
jednak filmowi nagrodę imienia Alfreda Bauera za innowacyjność. Pochwały pod
adresem filmu Gomesa spłynęły również ze strony opiniotwórczych magazynów w
rodzaju „Cahiers du Cinema” i „Sight & Sound”, które w swoich plebiscytach
uznały „Tabu” zasłużenie za jeden z najlepszych filmów 2012 roku.
Wizja Gomesa uwodzi już za sprawą sekwencji
otwierającej. Portugalski reżyser snuje w prologu opowieść o kolonizatorze,
który przemierza niedostępne rejony Afryki. Pozuje na nieustraszonego śmiałka,
by w jednej chwili zamienić się w nieporadnego, chaplinowskiego z ducha
włóczęgę. Choć działania bohatera napędza pozornie pragnienie przeżycia
przygody, w rzeczywistości większe znaczenie ma dla niego chęć ucieczki przed
niespełnioną miłością.
(...) Więcej w marcowym KINIE
Tabu to jedna z premier obecnego tygodnia, na którą zamierzam się wybrać, a teraz po przeczytaniu fragmentu recenzji tym bardziej chcę go obejrzeć. Czuję że ma w sobie ciekawy klimat, który dobrze sprawdza się w kinie. Poza tym to logo berlińskiego festiwalu jakoś zawsze przyciąga mój wzrok, zdecyedowanie mam słabość do filmów pokazywanych na festiwalu naszych sąsiadów. Jak obejrzę wrócę pewnie podzielić się wrażeniami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jestem ciekaw wrażeń. Dla mnie to olśnienie, widziałem film już trzy razy a z okazji kinowej premiery wybiorę się pewnie po raz czwarty : ). Jak na Berlinale to jednak kino dość nietypowe, pozbawione ideologiczne zaangażowania i wyrazistych odniesień politycznych. Pewnie dlatego wprawiło jurorów w zakłopotanie i skłoniło ich do przyznania nagrody pocieszenia (Alfred Bauer Prize) : )
OdpowiedzUsuń