sobota, 2 marca 2013

Portugalska tajemnica - recenzja "Tabu" Miguela Gomesa




Film Miguela Gomesa odbiera się jak zdradzony nam w zaufaniu sekret. Portugalski reżyser celowo nie rozstrzyga tkwiących w fabule sprzeczności i dopuszcza współistnienie różnych interpretacji. Charakterystyczne dla opowiadanej historii niedopowiedzenia każą śledzić ją z rosnącym zainteresowaniem. O sile „Tabu” świadczy chociażby wyrażany przez reżysera szacunek do słowa. Film Gomesa korzysta z narracji właściwej dawnym legendom i afektowanym listom miłosnym, których tonacja wydaje się wprost stworzona dla melodyjnego języka portugalskiego. W kreowaniu melancholijnej atmosfery „Tabu” równie duże znaczenie mają czarno-białe zdjęcia wyglądające jak zbiór fotografii ze staroświeckiego albumu. Niezwykłość portugalskiego filmu podkreśla również umiejętnie dobrana muzyka. Na ścieżce dźwiękowej „Tabu” bezpretensjonalne popowe szlagiery sąsiadują z posępnymi balladami i hipnotycznym motywem przewodnim skomponowanym przez pianistkę Joanę Sa.

Reżyserskie zamiłowanie do łączenia przeciwieństw towarzyszy filmowi na każdym kroku. „Tabu” zawiera w sobie mrok i humor, nostalgię i namiętność, szacunek do tradycji i ironiczną grę schematami klasycznego melodramatu. Podobna mieszanka doprowadziła do dezorientacji jurorów zeszłorocznego festiwalu w Berlinie, którzy ostatecznie przyznali jednak filmowi nagrodę imienia Alfreda Bauera za innowacyjność. Pochwały pod adresem filmu Gomesa spłynęły również ze strony opiniotwórczych magazynów w rodzaju „Cahiers du Cinema” i „Sight & Sound”, które w swoich plebiscytach uznały „Tabu” zasłużenie za jeden z najlepszych filmów 2012 roku.

Wizja Gomesa uwodzi już za sprawą sekwencji otwierającej. Portugalski reżyser snuje w prologu opowieść o kolonizatorze, który przemierza niedostępne rejony Afryki. Pozuje na nieustraszonego śmiałka, by w jednej chwili zamienić się w nieporadnego, chaplinowskiego z ducha włóczęgę. Choć działania bohatera napędza pozornie pragnienie przeżycia przygody, w rzeczywistości większe znaczenie ma dla niego chęć ucieczki przed niespełnioną miłością.

(...) Więcej w marcowym KINIE


2 komentarze:

  1. Tabu to jedna z premier obecnego tygodnia, na którą zamierzam się wybrać, a teraz po przeczytaniu fragmentu recenzji tym bardziej chcę go obejrzeć. Czuję że ma w sobie ciekawy klimat, który dobrze sprawdza się w kinie. Poza tym to logo berlińskiego festiwalu jakoś zawsze przyciąga mój wzrok, zdecyedowanie mam słabość do filmów pokazywanych na festiwalu naszych sąsiadów. Jak obejrzę wrócę pewnie podzielić się wrażeniami.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem ciekaw wrażeń. Dla mnie to olśnienie, widziałem film już trzy razy a z okazji kinowej premiery wybiorę się pewnie po raz czwarty : ). Jak na Berlinale to jednak kino dość nietypowe, pozbawione ideologiczne zaangażowania i wyrazistych odniesień politycznych. Pewnie dlatego wprawiło jurorów w zakłopotanie i skłoniło ich do przyznania nagrody pocieszenia (Alfred Bauer Prize) : )

    OdpowiedzUsuń