niedziela, 10 marca 2013

Harlequin społecznie zaangażowany - recenzja "Rust & Bone" Jacquesa Audiarda




"Rust and Bone" wygląda jak harlequin zekranizowany przez twórcę o wrażliwości społecznej à la bracia Dardenne. Fabuła filmu Jacques'a Audiarda z pewnością ma w sobie melodramatyczną niedorzeczność. Autor znakomitego "Proroka" opowiada tym razem historię trudnej miłości ochroniarza z nocnego klubu (Matthias Schoenaerts) i kalekiej piękności, która w przeszłości pracowała jako treserka orek (Marion Cotillard). Mimo pozornego efekciarstwa film Audiarda stanowi po prostu kolejny wariant opowieści o uczuciu dwojga ludzi naznaczonych piętnem wyobcowania. "Rust and Bone" ogląda się jak film zrealizowany przez twórcę bardzo świadomego własnych zamierzeń. Audiard doskonale wie, jak zwrócić uwagę widza ładnie zainscenizowanym kadrem bądź piosenką skradzioną wprost z listy przebojów. Przede wszystkim jednak potrafi nadać opowiadanej historii odpowiednią dynamikę i psychologiczną złożoność.

Więcej na łamach Dziennika



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz