środa, 24 kwietnia 2013

Aktorzy za kamerą




Z okazji premiery "Kwartetu" Dustina Hoffmana stworzyłem dla kwietniowego "Filmu" krótki ranking najciekawszych debiutów reżyserskich w wykonaniu znanych aktorów.


Easy Rider, reż. Dennis Hopper

 
Najważniejszy symbol epoki „flower - power” obok LSD i płyt Jefferson Airplane. Legendarny film drogi o dwóch przyjaciołach poruszających się szlakiem domów publicznych, komun hipisowskich, więzień i innych miejsc, które Charles Bukowski nazwałby „uniwersytetami życia”. Podróż przez pełną hipokryzji Amerykę wzbudza jednak wśród bohaterów tyle samo euforii, co goryczy. Poszukiwana przez mężczyzn wolność ostatecznie okazuje się niemożliwa do osiągnięcia. Nawet jeśli buntowniczy manifest Hoppera odrobinę dziś już się zestarzał, towarzysząca mu piosenka „Born to Be Wild” wciąż zachowuje dawną moc.


Prawo Bronxu, reż. Robert De Niro




Robert De Niro niby podpatruje mistrza Martina Scorsese, ale ostatecznie znajduje odwagę, by podążyć własną drogą. „Prawo Bronxu” realizuje założenia filmu gangsterskiego, ale nie przypomina pełnego przemocy reportażu z ulic nędzy. Dla De Niro bardziej liczy się wewnętrzny konflikt z jakim zmaga się jego główny bohater. Młody chłopak zostaje zmuszony do wyboru między posłuszeństwem swemu skromnemu ojcu, a podziwem wobec charyzmatycznego gangstera. Choć „Prawo Bronxu” powstało na podstawie świetnego scenariusza autorstwa Chaza Palminteriego, De Niro nie zrezygnował z umieszczenia w nim akcentów osobistych. W pierwszej scenie filmu reżyser zdecydował się umieścić dedykację poświęconą swojemu ojcu.


Trees Lounge, reż. Steve Buscemi





Tytułowe „Trees Lounge” to bar stanowiący azyl dla outsiderów, neurotyków i popaprańców, a więc bohaterów, w których najczęściej wcielał się aktorsko Steve Buscemi. We własnym filmie ulubieniec Tarantino i braci Coen ponownie powołuje do życia postać pełnego uroku nieudacznika. Odgrywany przez Buscemiego Tommy próbuje wyleczyć się z alkoholizmu i odzyskać życiową równowagę. Nie bez znaczenia dla jego wysiłków okazuje się solidarność pozostałych bywalców baru, a także seksapil 22- letniej Chloe Sevigny.


Buffalo 66, reż. Vincent Gallo
 



Czarna komedia o młodej dziewczynie, która zakochuje się w swoim porywaczu. Równie ekscentryczny film mógł wyjść tylko spod ręki kogoś takiego jak Vincent Gallo. Słynny aktor początkowo wcale nie zamierzał podobno stawać po drugiej stronie kamery. Nie miał jednak wyjścia, gdy pokłócił się o kształt filmu z przymierzanym do reżyserskiego stołka Monte Hellmanem. Równie burzliwie przebiegała współpraca Gallo z odgrywającą główną rolę żeńską Christiną Ricci. Debiutujący reżyser nazywał młodą aktorkę swoją „marionetką” i publicznie kpił z jej wagi. Wszystkie te zawirowania nie miały jednak negatywnego wpływu na artystyczny poziom dzieła. Świetne recenzje zebrane przez „Buffalo 66” skłoniły później Gallo do realizacji „The Brown Bunny” uznanego za jeden z najbardziej kontrowersyjnych filmów w historii festiwalu w Cannes.


Hello, Hello, Hello, reż. David Thewlis


 

Krótki metraż wyreżyserowany przez jednego z ulubionych aktorów Mike'a Leigh. Zrealizowany dwa lata po przełomowej roli w „Nagich” film Davida Thewlisa stanowi ujmujący zapis pewnego przypadkowego spotkania. Ekscentryczna artystka i sumienny policjant w kilkunastominutowej rozmowie kontemplują uroki nocnego Londynu i podejmują karkołomną próbę wyznaczenia granicy między sztuką, a grafomanią.

(...)

Więcej tytułów w kwietniowym FILMIE 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz