Fabuła "Drogi do Hiszpanii" wydaje się jakby żywcem wyjęta z ponurego żartu Thomasa Bernhardta.
Oto nielegalny imigrant trafia do miasteczka pod Wiedniem w przekonaniu, że znalazł się na upragnionym Półwyspie Iberyjskim. W filmie Anji Salomonowitz Austria zakrawa na wzgardzone peryferia zachodniej Europy, stanowi upokarzająco tandetną imitację ziemi obiecanej. Mimo wszystko młoda reżyserka z powodzeniem może bronić się przed oskarżeniami o kalanie własnego gniazda.
Salomonowitz prezentuje się jako pojętna uczennica Ulricha Seidla, któremu asystowała chociażby przy realizacji "Import/ Export". W "Drodze do Hiszpanii" reżyserka poddaje samą siebie okrutnej próbie, z której wychodzi jednak obronną ręką. Mimo że fabuła pozostaje wypełniona na przemian ironią i goryczą, Salomonowitz udaje się przemycić na marginesie także deklarację szczerej troski o swój kraj.
(...)
Więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz