Ze względu na klaustrofobiczną atmosferę i pokłady czarnego humoru dzieło Radu Jude przypomina także wschodnioeuropejską odpowiedź na "Rzeź" Polańskiego. W rumuńskim filmie łagodna sprzeczka o opiekę nad dzieckiem niepostrzeżenie zamienia się w karczemną awanturę.
Zachowania rozwiedzionych rodziców wzbudzają jednocześnie przerażenie i fascynację. W rozdrapywaniu ran z przeszłości byli małżonkowie chwilami odnajdują prawdziwie perwersyjną satysfakcję. Potyczkom bohaterów przychodzi z pomocą także ekspresyjny język rumuński, który wydaje się wręcz stworzony dla pełnych przekleństw tyrad. W spojrzeniu na coraz bardziej absurdalną intrygę reżyser odznacza się daleko posuniętą samoświadomością. Dzięki niej "Wszystkich w naszej rodzinie" z powodzeniem dają się odczytać jako ironiczna refleksja na temat magnetycznej siły barbarzyństwa i fotogeniczności wszelkiej patologii.
Zachowania rozwiedzionych rodziców wzbudzają jednocześnie przerażenie i fascynację. W rozdrapywaniu ran z przeszłości byli małżonkowie chwilami odnajdują prawdziwie perwersyjną satysfakcję. Potyczkom bohaterów przychodzi z pomocą także ekspresyjny język rumuński, który wydaje się wręcz stworzony dla pełnych przekleństw tyrad. W spojrzeniu na coraz bardziej absurdalną intrygę reżyser odznacza się daleko posuniętą samoświadomością. Dzięki niej "Wszystkich w naszej rodzinie" z powodzeniem dają się odczytać jako ironiczna refleksja na temat magnetycznej siły barbarzyństwa i fotogeniczności wszelkiej patologii.
(...)
Więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz