niedziela, 28 kwietnia 2013

Przez zmrużone oczy - recenzja "Imagine" Andrzeja Jakimowskiego





Andrzej Jakimowski wciąż spogląda na świat przez zmrużone oczy. Tak jak w swych poprzednich filmach, twórca „Imagine” stawia tajemnicę ponad pewnością, uwzniośla autentyczną skazę kosztem fałszywej doskonałości. Umieszczenie akcji w środowisku pacjentów prestiżowego ośrodka pomocy niewidomym prowadzi reżysera do przybliżenia widzom nietypowej życiowej postawy. W "Imagine" receptą na zawodność zmysłów miałoby okazać się  zamarzenie sobie nierozpoznanych fragmentów rzeczywistości i wymodelowanie jej za sprawą  własnej wyobraźni. Właśnie do takiego podejścia zachęca swych podopiecznych kontrowersyjny nauczyciel. Ian, przypominający ociemniałego kompana pana Lazhara z filmu Philippe'a Falardeau, ma w sobie jednocześnie coś z geniusza i hochsztaplera. Polski reżyser wstrzymuje się z oceną swojego bohatera aż do  finału, który przywołuje na ekranie magię kina Felliniego. Ostatnia scena "Imagine" stanowi manifest intymnej rewolucji, paradoksalnie skromną deklarację wizjonerstwa. Gdzieś na uboczu świata, między starcami grającymi w warcaby, a klientem awanturującym się z kelnerem jedna z podopiecznych Iana dopuszcza do siebie świadomość życiowego przełomu. Film Jakimowskiego oddaje całą radość momentu, w którym niepewne dotychczas przekonanie zamienia się na naszych oczach w niezbity fakt.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz