Pański film łączy
w sobie opowieść o toksycznej relacji matki i syna z bolesną
diagnozą postkomunistycznej rzeczywistości. Podobna kombinacja
zadecydowała jakiś czas temu o sukcesie „Eleny” Andreja
Zwiagincewa. Czy myślał pan o tym filmie podczas realizacji
„Child’s Pose”?
Calin Peter Netzer: Nie, ale
pierwsi czytelnicy scenariusza dostrzegli jego podobieństwo do
innych projektów. Mowa o koreańskim filmie „Matka” a także o
słynnym debiucie Xaviera Dolana - „Zabiłem moją matkę”.
Przed wejściem na plan zapoznałem się z oboma tytułami, ale nie
po to, by szukać w nich inspiracji. Wręcz odwrotnie, chciałem
upewnić się, że moja wizja w żadnym aspekcie nie będzie wtórna
wobec filmu zrealizowanego przez kogoś innego.
Od pewnych porównań uciec jednak
nie sposób. „Child’s Pose”, tak jak wiele współczesnych
filmów rumuńskich, przedstawia portret społeczeństwa, które
pogrąża się w moralnym relatywizmie. Między innymi z niego bierze
się – podkreślane przez pana - powszechne przyzwolenie na
korupcję.
Korupcja, rzecz jasna, przynosi nam
powód do wstydu, lecz tak naprawdę występuje przecież wszędzie
na świecie. W bogatszych krajach przejawia się pewnie po prostu
bardziej dyskretnie. Mógłbym mówić o tym jeszcze długo, ale nie
chciałbym zabrzmieć jak publicysta. Jako reżyser w znacznie
większym stopniu uważam siebie za psychologa.
W jaki sposób zaznaczył pan tę
perspektywę w „Child’s Pose”?
Zaintrygował mnie ewidentnie
patologiczny charakter relacji między matką i synem. Zamierzyłem
swój film jako opowieść o kompleksie Edypa. Wbrew popularnemu
współcześnie poglądowi chciałem udowodnić, że tezy
sformułowane dawno temu przez Freuda mogą być wciąż aktualne.
(...)
Więcej w kwietniowej ODRZE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz