czwartek, 18 kwietnia 2013

Seks po sąsiedzku - erotyka w czeskim kinie










Wygląda na to, że braciom Czechom możemy zazdrościć nie tylko wyższego współczynnika ateizmu i łatwego dostępu do marihuany. Rzut oka na kinowy ekran pozwala dostrzec, że nasi południowi sąsiedzi prezentują także znacznie większą otwartość w sprawach seksu. Choć w polskich filmach nie brakuje wysmakowanych scen erotycznych, ostatnimi czasy ustępują one raczej miejsca wstydliwym zbliżeniom w pozycji misjonarskiej. W tym samym czasie Czesi nie mają oporów przed realizowaniem w sypialni nawet najbardziej dziwacznych fantazji. Najświeższy dowód w tej sprawie przynosi zalotnie wkradająca się na nasze ekrany „Święta czwórca”. Film Jana Hrebejka przekonuje, że życie erotyczne zaczyna się po czterdziestce a pozamałżeński seks nie musi oznaczać gwałtu na moralności. W „Świętej czwórcy” uczuciowy wielokąt staje się efektem porozumienia między grupą bardzo dobrych przyjaciół traktujących wymianę partnerów jako doskonałe lekarstwo na seksualną stagnację. Świetna komedia Hrebejka stanowi ukoronowanie całej serii czeskich filmów, które przyglądały się łóżkowym perypetiom bohaterów z mieszanką ironii i wyrozumiałości. Przede wszystkim zdradzały jednak odwagę, by nie odwracać od nich wzroku nawet w najbardziej intymnych chwilach.



Kolejni reżyserzy zdradzali fascynację erotycznym życiem swoich postaci jeszcze na długo przed wybuchem II wojny światowej. Twórcą, który pozbawił dziewictwa czechosłowackie kino bez wątpienia można nazwać Gustava Machatego. Późniejszy skandalista jako młody chłopak odbył staż w Hollywood, gdzie podglądał przy pracy ówczesnych mistrzów amerykańskiego kina – Davida Warka Griffitha i Ericha von Stroheima. Po powrocie do kraju Machaty wykorzystał zdobyte doświadczenia przy realizacji śmiałego „Erotikonu”. Obfitująca w kontrowersyjne – na owe czasy – sceny erotyczne historia toksycznego związku okazała się jedynie niewinną grą wstępną wprowadzającą widzów w klimat kolejnego filmu Machatego. W oglądanej dziś „Ekstazie” nie ma znaczenia pokryta kurzem melodramatyczna fabuła ani szeleszczące papierem dialogi. Liczy się tylko scena, w której kamera kieruje się na wykrzywioną w spazmach rozkoszy twarz aktorki Heddy Lamar. Dzięki niej „Ekstaza” zyskała sławę pierwszego filmu w historii kina przedstawiającego na ekranie moment przeżywania orgazmu. W związku z tym automatycznie ściągnęła na siebie gniew ówczesnych moralistów. Oficjalny głos sprzeciwu wobec filmu Machatego wyraził chociażby papież Pius XII. 

(...)

W "Pociągach pod specjalnym nadzorem" swobodne podejście do erotyki zyskuje interesujący wydźwięk ideologiczny. Ucieczka w prywatność stanowi dla bohaterów akt sprzeciwu wobec totalitarnej rzeczywistości. Pracownicy stacji frywolnym uśmiechem odpowiadają na śmiertelną powagę nachodzących ich nazistowskich urzędników. Podobną postawę najpełniej wyraża na poły liryczna, na poły rubaszna scena, w której jeden z zawiadowców postanawia ostemplować pośladki ukochanej za sprawą oficjalnej pieczęci pocztowej okupanta. Kultowy fragment „Pociągów...” nie tylko zapisał się w historii czechosłowackiego kina, ale z pewnością wzbogaciła sypialnie wielu widzów o zupełnie nietypowy gadżet.



Inne rozwiązanie kłopotów z życiem erotycznym znajdują dla siebie postacie z większości filmów Jana Hrebejka. Przez lata czeski twórca systematycznie pracuje na miano speca od ekranowego przedstawiania kryzysu wieku średniego. W filmach twórcy „Piękności w opałach” znudzeni sobą małżonkowie z wieloletnim stażem często wikłają się w sieć zdrad, intryg i pozamałżeńskich romansów. Prawdziwe credo bohaterów Hrebejka mogłoby stanowić chińskie przysłowie ironicznie przytoczone w filmie „Niedźwiadek”: „dobrze jest znać prawdę i głośno o niej śpiewać, ale lepiej znać prawdę i śpiewać o śliwkach”.

(...)

Więcej w lutowym Hiro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz