W tym obrazie był potencjał na film, którego nie powstydziłby się cudownie zmartwychwstały Luis Buñuel. Niestety, Boris Khlebnikov nie wykorzystał stojącej przed nim szansy i pozostawił widzów z uczuciem sporego niedosytu.
Rosyjski reżyser postanowił umieścić akcję swojego filmu we wnętrzu snobistycznej moskiewskiej restauracji. Wbrew oczekiwaniom "Zanim noc nas nie rozdzieli" nie jest jednak pyszną satyrą na putinowską burżuazję. Zainspirowany autentycznymi rozmowami podsłuchanymi przez moskiewską dziennikarkę w jednym ze stołecznych lokali film Khlebnikova okazuje się ofiarą własnego eksperymentu.
Więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz