sobota, 1 grudnia 2012

Siła iluzji - recenzja "Anny Kareniny" Joe Wrighta







Stara Dama, Anna Karenina, wciąż potrafi uwieść widza. Duża w tym zasługa stylistycznej zręczności Joe Wrighta, który poddał klasyczną powieść Lwa Tołstoja współczesnemu liftingowi. Zamiast szaleńczo gonić za niedoścignioną maestrią rosyjskiego pisarza, brytyjski twórca spróbował odnaleźć własny klucz do jego dzieła. Wright postanowił opowiedzieć historię Anny i hrabiego Wrońskiego jako salonową anegdotę o miłości jako grze pozorów, maskaradzie i umiejętnie odgrywanym spektaklu. W osiągnięciu podobnego efektu pomaga reżyserowi ostentacyjnie akcentowana sztuczność filmowej inscenizacji.  Dzięki niej moment, w którym niezobowiązujący flirt przemienia się w niemożliwe do spełnienia uczucie może wybrzmieć na ekranie ze zwielokrotnioną siłą rażenia. Strategia Wrighta pozwala nam doskonale wczuć się w położenie bohaterów. Tak jak Anna, doskonale znamy przecież mechanizm roztaczanej wokół iluzji. Wobec wywoływanych przez nią emocji musimy pozostać jednak równie bezsilni.

Anna Karenina
Reżyseria: Joe Wright
Ocena: 8/10

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz