poniedziałek, 6 maja 2013

Hiob na miarę naszych czasów - recenzja "Prostych spraw" Aleksieja Popogrebskiego





"Proste sprawy" ogląda się jak gojowski pierwowzór "Poważnego człowieka" braci Coen. Bohater filmu Aleksieja Popogrebskiego, anestezjolog Masłow, to Hiob na miarę naszych czasów. W życiu mężczyzny brakuje może spektakularnych kataklizmów, ale za to bez przerwy zbierają się nad nim czarne chmury.

(...)


 Pozorna klęska okazuje się jednak paradoksalnym kluczem do sukcesu. Gdy Masłow przestaje oczekiwać czegokolwiek od losu, tym samym odbiera mu szansę na prowokowanie kolejnych rozczarowań. Przewrotność podobnej konkluzji stanowi bodaj jedyny pomost między "Prostymi sprawami", a późniejszym filmem Popogrebskiego "Jak spędziłem koniec lata".

W nagrodzonym na Berlinale dramacie dopiero niespodziewana tragedia była w stanie zbliżyć do siebie dwóch zupełnie obcych mężczyzn. Mimo że dotychczasowe fabuły Popogrebskiego znajdują się na stylistycznych antypodach, pozostają skonstruowane według podobnej wizji świata. W swoich filmach rosyjski reżyser sprawia wrażenie zawstydzająco pogodnego nihilisty. Konsekwencja w wyznawaniu tego światopoglądu czyni Popogrebskiego jednym z najciekawszych intelektualnie rosyjskich twórców swego pokolenia. W "Prostych sprawach" zwieńczenie reżyserskiej strategii stanowi podszyty ironią happy end. Dzięki niemu dyplomowany anestezjolog nareszcie uczy się przyjmować swoje życie bez znieczulenia.

Więcej na łamach Dziennika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz