niedziela, 23 czerwca 2013

"Spring Breakers" a la Bauman - recenzja "Bling Ring" Sofii Coppoli






„Bling Ring” to jednocześnie hipsterska odpowiedź na „Słodkie życie” i grzeczniejsza wersja „Spring Breakers”. Podczas gdy Harmony Korine bombardował ekran seksualnymi metaforami i pożerał wzrokiem  roznegliżowane ciała aktorek, Sofia Coppola woli feteszyzować markowe ciuchy i designerską biżuterię. Przy okazji autorka czyni swój film nieświadomą ilustracją tezy  Zygmunta Baumana: „Najlepszego lekarstwa na neurozy dostarczają nam zakupy. Pod tym względem każdy sklep przypomina dziś aptekę”. Młodociani włamywacze z „Bling Ring” traktują domy okradanych przez siebie celebrytów jak ekskluzywne butiki, w których nikt nie domaga się opłaty za zakupione towary. Skok przez płot dzielący ulicę od domu Paris Hilton czy Orlando Blooma oznacza nie tylko przekroczenie granicy między rozczarowującą codziennością, a popkulturowym Edenem hollywoodzkich gwiazdeczek. Aktywność podjęta przez bohaterów „Blig Ring” to także rozpaczliwa próba ucieczki z domu, w którym odebrały sobie życie przytłoczone depresją siostry Lisbon z „Przekleństw niewinności”. Pójście tym tropem pozwala dostrzec w „Bling Ring” intrygujący paradoks. W ultranowoczesnym świecie Macbooka, Twittera i iPhone'a zaskakująco silnie umocowują się pozostałości myślenia magicznego. Włamywacze z filmu Coppoli zdają się wychodzić z założenia, że odebranie celebrycie części garderoby bądź biżuterii pozwoli na zagarnięcie przynależnego mu splendoru i przejęcie najważniejszych cech osobowości. Proces upodabniania się do swoich idoli zostaje przewrotnie spuentowany w kapitalnym epilogu. Jednej z bohaterek udaje się w końcu natknąć na podziwianą od lat gwiazdę. Traf chce, że spotkanie ma miejsce w stanowym więzieniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz