niedziela, 15 kwietnia 2012

Dotkliwa hipokryzja- recenzja "Nietykalnych"



Stało się - zadarłem z "Nietykalnymi". W recenzji dla "Kina" przekonuję dlaczego moim zdaniem ten "ciepły film o przełamywaniu klasowych uprzedzeń" stanowi w rzeczywistości cyniczną fantazję ku pokrzepieniu burżuazyjnych sumień.

 Komedia duetu Olivier Nakache i Eric Toledano korzysta z bardzo prostego przepisu na sukces. Opowieść o przyjaźni rodzącej się między sparaliżowanym arystokratą a jego młodym sprawnym opiekunem została zaprogramowana tak, by na przemian bawić i rozczulać. Emocjonalną siłę filmu z definicji wzmacniać ma także magiczna formułka o „historii opartej na faktach”. Jednak mimo wszystkich tych reżyserskich starań, „Nietykalnych” trudno nazwać filmem autentycznie poruszającym. Ta komedia stanowi raczej wyrachowaną ilustrację tezy o scementowanej na naszych oczach jedności francuskiego społeczeństwa.

O tym, jak wielkie było zapotrzebowanie na tego typu propagandę, świadczą frekwencyjne rekordy nad Sekwaną, połączone z entuzjastycznymi reakcjami krytyki. „Nietykalni” urzekli również członków Francuskiej Akademii Filmowej, którzy nominowali film do prestiżowych nagród Cezara aż w dziewięciu kategoriach. Sława „Nietykalnych” znacząco różni się jednak od niedawnego fenomenu innego komediowego hitu, znanego także z polskich ekranów „Jeszcze dalej niż północ” Danny’ego Boona. O ile tamten film urzekał bezpretensjonalną kpiną z krzywdzących stereotypów na temat francuskiej prowincji, o tyle „Nietykalni” kłują w oczy nieudolnie maskowaną ideologicznością. (...)

Eksponując wątek obopólnych korzyści wynikających ze spotkania Philippe’a i Drissa reżyserzy przekonują, że obaj bohaterowie są sobie jednakowo potrzebni. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że równość między nimi pozostaje wyłącznie iluzją. Wzajemne stosunki wciąż reguluje przecież ekonomiczna i intelektualna przewaga przedstawiciela klasy uprzywilejowanej. W tej sytuacji „Nietykalni” zamieniają się w wykraczającą poza kontekst wyłącznie francuski burżuazyjną fantazję o okiełznaniu zagrożenia ze strony biedniejszej części społeczeństwa. Driss, który w rzeczywistości prędzej dołączyłby zapewne do tłumu plądrującego przedmieścia Paryża, w „Nietykalnych” znakomicie przystosowuje się do trybu życia bogatego mieszczanina.

Wszelki psychologiczny fałsz nie miałby znaczenia, gdyby „Nietykalnym” udało się wykorzystać atuty reprezentowanego gatunku. Niestety, film Nakache i Toledano zawodzi także na polu czysto komediowym. Opowieść o przyjaźni Philippe’a i Drissa cierpi na deficyt pomysłowych gagów i błyskotliwych dialogów. Humor opiera się raczej na niewyszukanym dowcipie sytuacyjnym. Komizm filmu napędzają również jaskrawe różnice między bohaterami, którzy znacząco różnią się od siebie zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Do znudzenia eksponowany kontrast pomiędzy potężnym nieokrzesanym chłopakiem z przedmieść a niepełnosprawnym fizycznie intelektualistą zamiast rozbawienia budzi raczej zakłopotanie. (...)

Cała recenzja ukazała się na łamach kwietniowego KINA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz