niedziela, 9 października 2011

Bezsilność melancholii- recenzja "Rozstania" Asghara Farhadiego



(...) Nieporozumienia między Naderem i Simin stają się jednocześnie wyrazem konfliktu między tradycją a nowoczesnością, wolnością jednostki a dobrem ogółu. Asghar Farhadi ma w sobie mądrość, by nie opowiadać się po żadnej ze stron. Zamiast tego nieustannie myli tropy, mnoży wątpliwości i dopuszcza do głosu sprzeczne interpretacje. W tych zabiegach nie ma jednak nic z wirtuozerskiego popisu. Reżyserowi zależy po prostu na oddaniu złożoności opowiadanej historii. W świecie Farhadiego nie istnieją dobre i złe wybory. Każda decyzja pociąga za sobą jednakowo wysoką cenę.



Kino Farhadiego stanowi osobny punkt na kulturalnej mapie Iranu. W "Rozstaniu" prowincja ustępuje miejsca wielkiemu miastu, a zamiast fabularnej monotonii mamy gęstniejące z każdą chwilą emocje. Dzięki temu ekranowy świat zdecydowanie bardziej przypomina rzeczywistość znaną z filmów Antonioniego niż Makhmalbafa. Analogia do włoskiego mistrza nie jest przypadkowa. Jeśliby zgodzić się z tezą, że poprzedni film Farhadiego "Co wiesz o Ely?" przywoływał na myśl słynną "Przygodę", "Rozstanie" ma coś wspólnego z późniejszą "Nocą". W wizji irańskiego reżysera da się odnaleźć tę samą melancholię wymieszaną z poczuciem wszechogarniającej bezsilności. Mimo nobilitujących twórcę porównań do europejskich klasyków „Rozstanie” daje się odczytywać również jako kino w pełni autorskie. Tak jak we wspomnianym "Co wiesz..." Farhadi przetwarza na swoją modłę konwencje thrillera i kryminału. W nowym filmie istotną rolę odgrywa wątek śledztwa w sprawie domniemanego przestępstwa popełnionego w otoczeniu głównych bohaterów. Sięgnięcie po tego rodzaju chwyt fabularny daje reżyserowi pretekst do umiejętnego dawkowania napięcia. Przede wszystkim pozwala jednak na pogłębione spojrzenie skierowane w stronę przedstawicieli irańskiej klasy średniej. (...)


Dalszy ciąg tekstu na stronie Dziennika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz