Były szef Jukosu jako hollywoodzki heros? A może postać rodem z Dostojewskiego? O fascynacji tytułowym bohaterem swojego dokumentu opowiada reżyser "Chodorkowskiego", Cyril Tuschi.
Piotr Czerkawski: Łatwo zrozumieć dlaczego zdecydowałeś się na realizację dokumentu o Michaile Chodorkowskim. Obfitujące w sensacyjne wydarzenia i zwroty akcji życie oligarchy wydaje się gotowym materiałem na scenariusz filmowy.
Cyril Tuschi: Dla mnie liczyło się przede wszystkim to, że Chodorkowski jest niezwykle złożoną postacią. W jego biografii nie ma nic przeciętnego. Wszystko opiera się na efektownych skrajnościach. Do tego dochodzi jeszcze pojedynek z Putinem. Gdy zajmowałem się tym fragmentem jego życia, czułem się jakbym kręcił hollywoodzki blockbuster o walce superbohaterów!
Gdy ja myślę o Chodorkowskim dostrzegam w nim raczej nawróconego grzesznika, który postanowił rzucić wyzwanie władzy. Pod tym względem twój bohater przypomina mi wręcz postacie z klasycznych powieści Dostojewskiego.
Podczas pracy nad filmem rzeczywiście miałem wrażenie, że obserwuję rzeczywistość rodem z „Gracza”. Myślę, że Rosjanie w ogóle uwielbiają hazard. To fascynujące, bo mogłoby się wydawać, że Chodorkowski jest pod tym względem inny, bardziej racjonalny. Okazuje się jednak, że również on był gotów poświęcić cały swój dotychczasowy dorobek i postawić wszystko na jedną kartę w konfrontacji z rządzącymi politykami.
Co sprawiło, że poniósł klęskę?
Nie istnieje jedna konkretna przyczyna. Możemy tylko gdybać. Chodorkowski na pewno jest inteligentnym człowiekiem i wielkim wizjonerem. W działalności biznesowej był przyzwyczajony do tego, że jeśli system mu nie odpowiada, to robi wszystko by wdrożyć swoje pomysły i go naprawić. Wierzył, że da radę zmienić Rosję tak samo jak udało mu się zmodernizować Jukos. Ale przeliczył się. Zapomniał, że kraju nie da się traktować jak korporacji.
Z twojego filmu wyłania się bardzo niejednoznaczny obraz Chodorkowskiego. Tymczasem wielu zachodnich aktywistów wciąż traktuje go jako nieskazitelny symbol oporu przeciw autorytarnej rosyjskiej władzy.
Ludzie tego typu niewiele wiedzą o Rosji i po prostu posługują się myślowymi kliszami. Chodorkowski jest przystojny, ma klasę i zachowuje się jak zachodnioeuropejski dżentelmen, więc automatycznie wzbudza zaufanie. Tego typu oceny bywają z reguły bardzo zwodnicze. W analizie postaci Chodorkowskego nie możemy jednak zapominać o jednym. Mimo błędów, które popełnił naprawdę możemy traktować go jako ofiarę putinowskiego reżimu.
(...)
Cała rozmowa ukazała się w piątkowym wydaniu Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz