„Operacja Argo” zakończyła się
pełnym sukcesem. Trudno zgodzić się z przewrażliwionymi
krytykami, którzy po tym filmie dostrzegają w Benie Afflecku
wyłącznie zdolnego propagandzistę. W „Operacji Argo” bardziej
niż ideologiczne wyrachowanie reżysera rzuca się w oczy jego
młodzieńczy wręcz entuzjazm. Choć na sportretowanym w filmie
agencie CIA spoczywa wielka odpowiedzialność, bohater traktuje
swoje zadanie przede wszystkim jako męską przygodę. W wyniku
takiego podejścia „Operacja Argo” emanuje adrenaliną a w
kluczowych momentach generuje napięcie rodem z thrillera. Najwięcej
frajdy sprawia jednak w filmie Afflecka - powiązana z głónym wątkiem intrygi -
warstwa autotematyczna. „Operacja Argo” stanowi zaklęty w
doskonałych dialogach i błyskotliwych ripostach ironiczny portret
Hollywood lat 70. Przy tym wszystkim wciąż pozostaje opowieścią o
sile kina i drzemiącej w nim mocy przekształcania rzeczywistości.
Bodaj od czasu Tarantinowskich „Bękartów wojny” X muza nie
otrzymała na ekranie równie wzruszającego hołdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz