W jednym ze swych najsłynniejszych „bon motów" Jean-Luc Godard stwierdził: „wszystko, czego potrzeba do zbudowania filmu, to dziewczyna i pistolet". Dla Frederica Jardina pretekst do skonstruowania intrygi fabularnej stanowi torba z kokainą. W „Białej nocy" kradzież pokaźnej ilości narkotyku prowokuje podróż po najbardziej niebezpiecznych zakątkach nocnego Paryża. Świat rodem z koszmarnego snu bądź narkotycznej halucynacji wypełniają gangsterskie porachunki, wyrafinowane intrygi i podłe szantaże. Przede wszystkim jednak świat ten staje się areną konfrontacji pomiędzy odpowiedzialnym za zniknięcie walizki policjantem Vincentem a żądnymi zemsty bandytami. Wszystkie te elementy czynią z „Białej nocy" przykład przepełnionego adrenaliną i trzymającego w napięciu kina sensacyjnego.
Manifestowana w kolejnych scenach rzemieślnicza sprawność nie pozwala uwierzyć, że na polu wykorzystywanej konwencji twórca „Białej nocy" jest absolutnym nowicjuszem. Syn współpracującego między innymi z Rene Clementem i Claudem Zidim scenarzysty Pascala Jardina do tej pory dał się poznać raczej jako ekspert w dziedzinie komedii obyczajowej. W swoim najnowszym filmie Jardin junior udowodnił jednak, że doskonale wie, jak zainscenizować widowiskową scenę i zadbać o odpowiednio dynamiczne tempo opowiadanej historii. Pomysłowo wykorzystuje również atuty filmowanej przestrzeni. Jardin zdecydował, by znaczną część akcji umieścić w scenerii szemranego nocnego klubu. Właśnie w kontrolowanym przez mafię przybytku dochodzi do kluczowej konfrontacji między Vincentem a szantażującymi go gangsterami. Podczas gdy w salach lokalu w najlepsze trwa szalona impreza, kuluary stają się areną strzelanin i bijatyk. Od czasu do czasu Jardin decyduje się zresztą na połączenie nieprzystających do siebie porządków. Z tego względu niektóre z najbardziej zaskakujących scen akcji rozgrywają się na przykład w restauracyjnej kuchni bądź w pełnej ludzi dyskotece.
(...)
Więcej w grudniowym KINIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz