Woody Allen stwierdził, że gdy jakiś twórca ma do powiedzenia coś ważnego, nie zawsze musi kręcić o tym film. Czasem wystarczy wysłać telegram. Niestety, słów nowojorskiego mistrza nie wziął sobie do serca Benedek Fliegauf – reżyser „To tylko wiatr”. Wybrukowany dobrymi chęciami węgierski film stanowczo rozczarowuje jako wizja artystyczna. (...)
Na domiar złego, skupiający się na
kreowaniu sugestywnej atmosfery reżyser traci z oczu
najważniejszych bohaterów – potencjalne ofiary. W „To tylko
wiatr” zamiast z ludźmi z krwi i kości obcujemy z marionetkami,
którymi Fliegauf posługuje się w celu ilustracji z góry
określonych tez. Inaczej niż chociażby Martin Sulik w „Cyganie”,
węgierski reżyser nie spróbował wniknąć w specyfikę kultury
Romów, zastanowić się nad odrębnością ich świata. W ten sposób
Fliegauf pozbawia widza szansy na zbudowanie więzi z bohaterami i
autentyczne przejęcie się ich losami. „To tylko wiatr” zamiast
współczucia wzbudza, niestety, głównie obojętność.
Więcej w grudniowym FILMIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz