Nie warto zadzierać z "Bogami ulicy". Policyjny duet Brian Taylor (Jake Gyllenhaal) i Mike Zavala (Michael Pena) bez wahania pośle kulkę w łeb krnąbrnym gangsterom, a nadgorliwych przełożonych spacyfikuje błyskotliwą ripostą.
Reżyser David Ayer pozwala widzom zbliżyć się do magnetycznych bohaterów. Jego film przypomina przejażdżkę na tylnym siedzeniu patrolowego wozu. Wraz z Taylorem i Zavalą jesteśmy w stanie odczuć towarzyszącą ich pracy ekscytację i nudę, grozę i rozbawienie. Bijący z tego obrazu autentyzm to zasługa Ayera, który jako scenarzysta "Dnia próby" czy reżyser "Królów ulicy" zapracował na status speca od kina policyjnego. W swojej nowej produkcji amerykański twórca wznosi się na wyżyny umiejętności. "Bogom ulicy" udaje się połączyć wdzięk "Zabójczej broni" z energią "Elitarnych".
(...) W filmie o przygodach zgranego duetu reżyserowi perfekcyjnie udaje się opanować żonglerkę nastrojami. David Ayer wyczuwa moment, w którym należy przełamać atmosferę pozornej beztroski za pomocą dobrze uargumentowanego patosu. Choć w końcowych partiach "Bogowie ulicy" wyraźnie manipulują naszymi emocjami, jesteśmy w stanie poddać się tej praktyce bez najmniejszego oporu. W przyjemności czerpanej z seansu nie przeszkadza prosty podział na dobrych i złych bohaterów ani nachalna miejscami promocja konserwatywnych wartości. Film Ayera i tak wyzwala pragnienie, aby Taylor i Zavala objęli swoim rewirem również naszą dzielnicę.
Więcej na łamach Dziennika
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz