niedziela, 16 grudnia 2012

Wakacje mistrza Frearsa - recenzja "Lay the Favorite"



W „Lay the Favorite” Stephen Frears wybiera się na gościnne występy do Las Vegas. Zamiast szukać w stolicy hazardu strachu i obrzydzenia, brytyjski reżyser pragnie po prostu dobrze się bawić. „Lay the Favorite” ma w sobie urok filmu niewymuszonego, zrealizowanego jakby między jednym drinkiem a drugim. Nawet na wakacjach Frears nie zapomina jednak o swoich ulubionych tematach. Tak jak chociażby w „Tamarze Drewe” reżyser śledzi losy wyrazistej bohaterki, która walczy o swoje miejsce w zdominowanym przez mężczyzn środowisku. Mimo że Beth startuje z pułapu niedoświadczonej intruzki, ze względu na spryt i świadomość własnego seksapilu bardzo szybko przykuwa uwagę otoczenia. Mknące wprost do optymistycznego finału „Lay the Favorite” z biegiem czasu coraz bardziej przypomina współczesną baśń o hazardowym Kopciuszku. Na szczęście dla filmu Frearsa dobrze znana historia zostaje opowiedziana przez niezwykle sprawnego gawędziarza.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz