sobota, 8 grudnia 2012

Od konkretu do metafory - kino Jafara Panahiego








Wczoraj w Warszawie rozpoczęła się kolejna edycja festiwalu Watch Docs. Jeden z najmocniejszych punktów programu stanowi retrospektywa twórczości Jafara Panahiego. Z tej okazji piszę parę słów o reżyserze dla miesięcznika "Hiro".


Trudno wyobrazić sobie reżysera, który pasowałby do formuły festiwalu Watch Docs bardziej niż Jafar Panahi.Warszawska impreza od lat słynie z zaangażowania w tematykę praw człowieka, wolności jednostki i budowy społeczeństwa obywatelskiego. Wszystkie te cechy przewijają się także w wymierzonych przeciw autorytarnemu reżimowi ajatollahów filmach Irańczyka. Panahi dba o to, by manifestować swoje przekonania nie tylko na kinowym ekranie. Za przejawianą przez siebie aktywność społeczną reżyser zapłacił jednak niezwykle wysoką cenę. Oskarżony o podżeganie do antyrządowych protestów twórca został skazany na sześć lat więzienia a także otrzymał 20- letni zakaz wykonywania zawodu. Dziś Panahi cieszy się smutną sławą jednego z najsławniejszych więźniów politycznych we współczesnym świecie.

Retrospektywa twórczości reżysera ma na celu coś więcej niż tylko zwrócenie uwagi na dramat Irańczyka. Ponowna refleksja nad dorobkiem reżysera pozwoli przypomnieć, że mamy do czynienia nie tylko z gorliwym aktywistą, lecz przede wszystkim znakomitym filmowcem. Zanim Panahi ściągnął na siebie gniew reżimu zdążył przecież zyskać sławę jednego z najważniejszych twórców irańskiego kina. Nagradzany w Wenecji, Cannes i Locarno reżyser zdołał wypracować rozpoznawalny styl. W swoich autorskich filmach Panahi bierze stronę wykluczonych, upomina się o prawa kobiet i demaskuje patologie irańskiej rzeczywistości. Przede wszystkim jednak stara się osiągnąć maksymalną wierność realizmowi. W swoich filmach każdorazowo pokonuje drogę od anegdoty do metafory, od konkretu do metafizycznego uogólnienia.



Reżyserskie credo Panahiego szczególnie mocno wybrzmiewa w bodaj najlepszym z jego filmów - „Lustrze”. W punkcie wyjścia irański twórca po prostu stara się podążać z kamerą za kilkuletnią dziewczynką, która nudzi się oczekiwaniem na mamę i postanawia samodzielnie pokonać drogę ze szkoły do domu. Po pewnym czasie mała aktorka niespodziewanie buntuje się i na naszych oczach odmawia dalszej gry. Całe mistrzostwo Panahiego polega jednak na tym, że pozornie spektakularna wolta w żaden sposób nie wpływa na kształt filmu. Po rozstaniu się z odgrywaną postacią dziewczynka nadal musi przecież wrócić do domu a kamera podąża za nią zupełnie tak jak wcześniej. Panahi z gracją porusza się na granicy fikcji i autentyzmu i udowadnia, że mimo zdemaskowania iluzji kamera jako tytułowe lustro wciąż może przekazywać wiarygodny obraz rzeczywistości.

Nawet pozornie niewinna fabuła skrywa w sobie treści polityczne. U Panahiego próżno szukać jednak czytelnych sloganów i wiecowej atmosfery. To, co niewygodne i kontrowersyjne pozostaje zakamuflowane między wierszami. W „Lustrze” istotne znaczenie zyskują podsłuchane jakby mimochodem uliczne rozmowy. W jednej z nich mężczyzna długo przekonuje swoich towarzyszy o tym, że irańska kobieta nie może sprzeciwiać się tradycji a jej rola powinna ograniczyć się do pilnowania domowego ogniska. Czy podobny los czeka w przyszłości także główną bohaterkę? Póki co, dziewczynka krąży po omacku po ulicach Teheranu. W obliczu swoich problemów pozostaje bezbronna i zdana wyłącznie na siebie.

(...) więcej w grudniowym HIRO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz