sobota, 5 lipca 2014

Zderzenia z polskim kinem - podsumowanie festiwalu "Mlodzi i film"









Kluczowa dla zrozumienia tegorocznego festiwalu „Młodzi i Film” wydaje się metafora tajemniczej skrzyni z filmu „Małe stłuczki”.  Zgodnie ze słowami bohaterów, może znajdować się w niej absolutnie wszystko – od Arki Przymierza po bombę atomową.  Trudno o lepszą metaforę zróżnicowanego poziomu koszalińskiej imprezy. Na festiwalu ukryte skarby polskiego kina sąsiadowały z rekwizytami wydobytymi z samego dna puszki Pandory. Objawieniem festiwalu okazały się wspomniane „Małe stłuczki”. Film Aleksandry Gowin i Ireneusza Grzyba to nieśmiałe arcydzieło, klejnot odnaleziony przypadkowo na pchlim targu. Ekranowa rzeczywistość „Stłuczek” zostaje ufundowana na poetyckiej wyobraźni i absurdalnym poczuciu humoru. W przypływie fantazji twórcy nie zapominają jednak o emocjach bohaterów, którzy miotają się pomiędzy kumpelskim przywiązaniem, a miłosnym szaleństwem. W efekcie tworzą na naszych oczach bodaj najbardziej niewinne menage a trois w historii polskiego kina. Trudno oprzeć się wrażeniu, że „Stłuczki” zachwyciłyby jednocześnie Francoisa Truffauta, Mike’a Leigh i członków zespołu Belle and Sebastian.
Film Gowin i Grzyba otrzymał Nagrodę Dziennikarzy, ale w oczach jurorów musiał uznać wyższość „Hardkor disko”. Debiut Krzysztofa Skoniecznego, tak jak nagrodzona za reżyserię „Jaskółka” Bartosza Warwasa, uwodzi formalną maestrią, lecz jednocześnie rozczarowuje fabularnym efekciarstwem. Nagrodzenie filmów, które skupiają się na opowiadaniu obrazem może zostać odebrane jako apel o uwolnienie polskiego kina od terroru przesłania i moralizatorstwa

(...)

Wiecej na lamach Dziennika


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz