Kilka dni temu z przyjemnością przystałem na propozycję "Krytyki Politycznej", by znaleźć się w doborowym towarzystwie autorów, którzy we wspólnym artykule analizują kolejne sekwencje "Holy Motors". Sam, rzecz jasna, nie mogłem odmówić sobie przyjemności ponownego spotkania z Panem Gówno.
W 2008 roku Pan Gówno – jako bohater nowelowego filmu Tokio! – wzbudzał popłoch w stolicy Japonii. Po czterech latach milczenia rudobrody karzeł odnalazł się na gościnnych występach w Paryżu. Ze względu na zamiłowanie do podróżowania po miejskich kanałach dziwny stwór wzbudza skojarzenia z tytułowym bohaterem Dziewięciu żywotów Tomasza Katza . Jegomość z filmu Bena Hopkinsa wyłaniał się z podziemi, by u progu nowego tysiąclecia dokonać dzieła Apokalipsy.
Ambicje Pana Gówno pozostają odrobinę skromniejsze. Chce tylko trochę wytrącić współczesnych Paryżan z równowagi i wprowadzić do ich nudnawego życia odrobinę karnawałowego szaleństwa. Błaznujący bohater z pewnością zgodziłby się z Gombrowiczem, który przekonywał: „Nic tak nie odmładza, jak prawdziwie niedorzeczny kawał. Właśnie najgłupsze prawa natury są najbardziej smakowite”.
Gdy tylko Pan Gówno opuszcza kanały i wychodzi na powierzchnię paryskiego cmentarza Père-Lachaise, od razu czujemy, że nie pasuje do tej martwej rzeczywistości. Karzeł reprezentuje czysty żywioł w uniwersum zdominowanym przez bezduszną technologię. Nieprzypadkowo Gówno mija na swojej drodze nagrobki z napisami o treści „Odwiedź moją stronę internetową”, a swoim zachowaniem wzbudza obrzydzenie obwieszonych aparatami fotograficznymi Azjatów.
(...)
Więcej na stronie Krytyki Politycznej
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz