"Historia, która wspomina tylko o wielkich bohaterach jest wybiórcza i fałszywa. Wychodzę z założenia, że im więcej czasu mija od danych wydarzeń, tym większą wagę przywiązujemy do tego, co było w nich małe i nieefektowne" - mówi mi w wywiadzie dla "KINA" Christian Petzold - reżyser znakomitej "Barbary", która wchodzi właśnie na nasze ekrany.
Piotr Czerkawski: Pańska „Barbara” opowiada o upadku systemu komunistycznego w zaskakujący sposób. Zamiast patosu i wielkiej historii wybrał pan kameralną perspektywę jednostki.
Christian Petzold: Wszystkie systemowe zmiany rozpoczynają się od pojedynczego człowieka. Historia, która wspomina tylko o wielkich bohaterach jest wybiórcza i fałszywa. Wychodzę z założenia, że im więcej czasu mija od danych wydarzeń, tym większą wagę przywiązujemy do tego, co było w nich małe i nieefektowne. Pod tym względem solidaryzuję się z postawą włoskiego reżysera Carmelo Bene, który swego czasu wyreżyserował „Hamleta”, ale w taki sposób, że usunął z niego najważniejsze wątki i skupił się na postaciach epizodycznych. Tylko jeśli zrobisz coś podobnego , masz szansę, żeby opowiedzieć coś oryginalnego. W przeciwnym razie będziesz jedynie powtarzał myśli innych.
Konsekwencją tego sposobu myślenia było także umieszczenie akcji filmu na głębokiej prowincji?
W następstwie rewolucji to, co stanowiło peryferia zmienia się nagle w centrum. Gdy kręciłem „Barbarę”, dużo myślałem o „Zapiskach myśliwego”- zbiorze opowiadań Iwana Turgieniewa, w których tytułowy bohater przemierza Rosję, spotyka się z z ludźmi i na podstawie rozmów z nimi dochodzi do wniosku, że carat chyli się ku upadkowi. Uwielbiam sposób w jaki autor skonstruował tę książkę, bo wychodzę z założenia, że również film może składać się z wielu epizodów, które stopniowo zazębiają się i prowadzą do wspólnej konkluzji.
(...)
Czy myśli pan, że „Barbara” jako film o upadku pewnego
systemu politycznego zachowuje aktualność również dziś, w dobie wyraźnego
kryzysu kapitalizmu?
Wierzę, że mój film odnosi się również do współczesności.
Scenariusz „Barbary” napisałem już 20 lat temu, ale odłożyłem go do szuflady i
wróciłem do niego właśnie teraz, bo wydał mi się bardziej na czasie. W trakcie,
gdy montowałem film dotarły do mnie te wszystkie wieści związane z kryzysem
ekonomicznym i próbą zmiany porządku obowiązującego w pozornie ustabilizowanym,
zachodnim świecie. Właśnie wtedy uświadomiłem sobie, że raz jeszcze doszło do
głosu kluczowe pytanie stawiane w „Barbarze”: jak w momencie radykalnych
przemian politycznych nie dać się złamać i pozostać sobą?
(...) Więcej w listopadowym KINIE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz