sobota, 24 listopada 2012

TYLKO, KRÓTKO PROSZĘ: "Gangster" Johna Hillcoata









„Gangster” zręcznie wymyka się towarzyszącym mu stereotypom. Wbrew opiniom części krytyków, film Johna Hillcoata nie przypomina ani krwawego moralitetu w stylu Sama Peckinpaha, ani bezmyślnej orgii widowiskowej przemocy. Opowieść o perypetiach braci Bondurant stanowi raczej knajpianą anegdotę rozpisaną na błyskotliwe bon moty i wymowne chrząknięcia odtwarzającego jedną z głównych ról Toma Hardy’ego. W „Gangsterze” gawędziarska swada łączy się z szorstkim humorem i formalną biegłością. Atmosferę filmu buduje przede wszystkim nadzorowana przez Nicka Cave’a ścieżka dźwiękowa. W jednej z kluczowych scen piosenka „White Light/ White Heat” z repertuaru Velvet Underground zyskuje drugie życie jako hipnotyzująca folkowa ballada. Perfekcyjnie wystylizowany „Gangster” potrafi jednak zaskoczyć również na poziomie czysto fabularnym. Film twórcy "Propozycji" z powodzeniem daje się odczytać jako antykapitalistyczna satyra, w której klan gangsterów płynnie przeradza się we wspólnotę gorliwych kapitalistów. Po seansie trudno pozbyć się wrażenia, że Hillcoat, lepiej niż ktokolwiek inny, nadawałby się do zrobienia filmu o paradoksach polskiej transformacji.

Gangster
Reżyseria: John Hillcoat
Ocena: 8/10 

A oto i znakomity cover piosenki Velvet Underground:  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz