„Gangster” zręcznie wymyka się
towarzyszącym mu stereotypom. Wbrew opiniom części krytyków, film
Johna Hillcoata nie przypomina ani krwawego moralitetu w stylu Sama
Peckinpaha, ani bezmyślnej orgii widowiskowej przemocy. Opowieść o
perypetiach braci Bondurant stanowi raczej knajpianą anegdotę
rozpisaną na błyskotliwe bon moty i wymowne chrząknięcia
odtwarzającego jedną z głównych ról Toma Hardy’ego. W
„Gangsterze” gawędziarska swada łączy się z szorstkim humorem
i formalną biegłością. Atmosferę filmu buduje przede wszystkim
nadzorowana przez Nicka Cave’a ścieżka dźwiękowa. W jednej z
kluczowych scen piosenka „White Light/ White Heat” z repertuaru
Velvet Underground zyskuje drugie życie jako hipnotyzująca folkowa
ballada. Perfekcyjnie wystylizowany „Gangster” potrafi jednak
zaskoczyć również na poziomie czysto fabularnym. Film twórcy "Propozycji" z
powodzeniem daje się odczytać jako antykapitalistyczna satyra, w
której klan gangsterów płynnie przeradza się we wspólnotę
gorliwych kapitalistów. Po seansie trudno pozbyć się wrażenia, że
Hillcoat, lepiej niż ktokolwiek inny, nadawałby się do zrobienia
filmu o paradoksach polskiej transformacji.
Gangster
Reżyseria: John Hillcoat
Ocena: 8/10
A oto i znakomity cover piosenki Velvet Underground:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz