wtorek, 20 listopada 2012

Mesjasz hipsterów- Xavier Dolan




Po intensywnym zawodowo i towarzysko uczestnictwie w American Film Festival powracam do regularnego publikowania wpisów. Na pierwszy ogień- krótki tekst o Xavierze Dolanie, który ukazał się w "Dzienniku" przy okazji premiery "Na zawsze Lawrence".

 (...) Filmy Kanadyjczyka, który zadebiutował jako reżyser w skandalicznie młodym wieku 19 lat, zdobyły ogromną popularność, ale wciąż stanowią także przedmiot zażartego sporu. Zwolennicy widzą w Dolanie cudowne dziecko światowego kina. Przeciwnicy uznają go raczej za hochsztaplera i mesjasza subkultury hipsterów. Prawda, jak zwykle, zdaje się leżeć pośrodku.

Tajemnica sukcesu młodego reżysera wydaje się tkwić w łatwości, z jaką łączy status "głosu pokolenia" i autobiograficzną szczerość. Sensacyjnie przyjęty na festiwalu w Cannes debiut Dolana – "Zabiłem moją matkę" – stanowi rozliczenie reżysera z trudnościami własnego dojrzewania. Główny bohater – obdarzony artystycznymi zdolnościami i świadomy własnego homoseksualizmu nastolatek – pozostaje rozdarty między pragnieniem niezależności a potrzebą matczynego wsparcia i zrozumienia. Osobiste doświadczenia reżysera manifestują duży ładunek uniwersalności, a przy okazji odwołują się do oczywistych dla młodej widowni kodów wizualnych. Świadomie przeestetyzowane "Zabiłem..." stanowi jednocześnie projekcję wybujałej wrażliwości dorastającego chłopca i wychowanego na reklamach oraz teledyskach konsumenta kultury masowej. Doskonałe wyczucie otaczającej rzeczywistości łączy się ponadto u Dolana z twórczym podejściem do motywów eksploatowanych przez kinową klasykę. W warstwie fabularnej "Zabiłem moją matkę" to przecież nic innego jak pomysłowa wariacja na temat Truffautowskich "Czterystu batów".

Współistnienie talentu do obserwacji i fascynacji stylem retro zadecydowało również o sukcesie "Wyśnionych miłości". Środkowy film w dorobku reżysera nie bez racji bywa uważany za największe z jego osiągnięć. Przenikliwa analiza kruchego i niestabilnego charakteru współczesnych związków międzyludzkich odbywa się u Dolana w rytm odkrytego na nowo szlagieru Dalidy. Pulsujące emocjami "Wyśnione miłości" potrafią uchwycić na ekranie sedno miłosnego afektu jako siły gwałtownej, ekstatycznej, ale mającej w sobie również spory ładunek destrukcji.

(...)

 Całość w Dzienniku

2 komentarze:

  1. Na hochsztaplera to on jest za młody, może jest mesjaszem kina, a jeśli jest to pojawia się pytanie kiedy i kto go ukrzyżuje. Przy którymś z jego filmów krytyka nagle i niespodziewanie rzuci się na niego, i nie będzie to przyjemne.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ale potem czeka go zmartwychwstanie :). Sam cenię Dolana i z chęcią obserwuję rozwój talentu. Na razie pasują do niego chyba słowa, które Rohmer wypowiedział kiedyś odnośnie samego kina: "Wprawdzie nauczył się mówić [językiem filmowym], ale nie ma jeszcze wiele do powiedzenia".

    OdpowiedzUsuń