Ken Loach serwował już lepsze drinki. Ale nawet w przesłodzonym "Whisky dla aniołów" ujawnia talent godny starego mistrza.
W swoim najnowszym filmie brytyjski reżyser po raz kolejny pochyla się nad losem jednostek wyrzuconych poza nawias społeczeństwa. Tym razem bardziej niż żarliwego bojownika o prawa przegranych przypomina jednak opiekuńczego anioła stróża. Ken Loach czuwa nad swoimi bohaterami, stymuluje ich do działania i dba o powodzenie życiowej misji. Dzięki przyjęciu takiej strategii brytyjski reżyser skutecznie troszczy się również o dobre samopoczucie widza.
W trakcie długiej kariery twórca "Kes" z powodzeniem wykorzystywał już formułę thrillera politycznego czy melodramatu. W "Whisky..." Loach czerpie natomiast garściami z poetyki farsy. Nie bez przyczyny komizm filmu opiera się głównie na jaskrawo podkreślanych różnicach charakterologicznych między bohaterami. Choć rubaszność kolejnych dowcipów chwilami może wydawać się kłopotliwa, doskonale koresponduje z zamierzenie plebejskim duchem opowieści.
(...) Więcej w piątkowym Dzienniku
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz