Po okiełznaniu drobnych kłopotów technicznych wracam artykułem o - bohaterze retrospektywy ostatniej edycji Nowych Horyzontów - Ulrichu Seidlu. Cały tekst ukazał się w październikowym numerze "Odry"
Tegoroczny festiwal Nowe Horyzonty odkrył dla polskiej publiczności kolejnego mistrza kina. Widzowie, którzy w poprzednich latach tłumnie oglądali filmy Guya Maddina, Bruno Dumonta czy Terence'a Daviesa, tym razem zachwycili się twórczością Ulricha Seidla. Taki przebieg wydarzeń wydaje się zaskakujący o tyle , że trudno wyobrazić sobie artystę o bardziej antygwiazdorskim statusie niż reżyser „Jezu, ty wiesz”. Niezwykle gorzkie, naturalistyczne i brutalne kino Seidla często bywa odrzucane przez międzynarodową krytykę. Z najświeższym przykładem podobnego ostracyzmu mogliśmy zetknąć się na ostatnim festiwalu w Cannes, gdzie Austriak prezentował swój film pod tytułem „Raj: miłość”. Okrutna satyra na kulturową arogancję Europejczyków nie mogła zyskać uznania na najbardziej snobistycznym festiwalu świata. Na drugi dzień po premierze filmu skonsternowani dziennikarze zarzucali Seidlowi bezduszność i brak litości dla bohaterów. Kilka miesięcy później we Wrocławiu nikt nie miał z tym problemu, a „Raj: miłość” stała się jednym z największych przebojów festiwalu Romana Gutka. Przyzwyczajeni do radykalizmu widzowie Nowych Horyzontów uznali Austriaka za swego, bo rzekomo skandalizujący charakter jego kina odczytali jako przejaw twórczej bezkompromisowości..
(...)
Zrzucanie kostiumów
W walce o jak
największą autentyczność swych wizji Seidl demonstruje godną
podziwu determinację. Przy okazji pracy nad „Zwierzęcą
miłością” reżyser odwiedzał z kamerą najbardziej obskurne
wiedeńskie meliny. Część zdjęć do filmu „Import/Export”
realizował przy kilkudziesięciostopniowych mrozach na ukraińskiej
prowincji. Podczas pracy nad „Upałami” potrafił natomiast
przełożyć zdjęcia o rok, gdy stwierdził, że panujące ówcześnie
w Wiedniu temperatury wydają mu się zbyt niskie.
Ten
ostatni tytuł z wielu względów wydaje się kluczowy dla całej
filmografii Seidla. Nie chodzi tylko o to, że po latach realizacji
dokumentów reżyser spróbował swoich sił w fabule i od razu
otrzymał za nią Nagrodę Specjalną na festiwalu w Wenecji.
Prestiżowe wyróżnienie z miejsca ugruntowało jego pozycję w
austriackim światku artystycznym i skłoniło samą Elfriede Jelinek
do nazwania „Upałów” „jeden z najważniejszych i
demaskatorskich dzieł w powojennej historii Austrii ”.
W kontekście całej twórczości Seidla niezwykle istotna wydaje się
przede wszystkim zawarta w tytule filmu metafora. W wielowątkowej
opowieści o kilku dniach z życia mieszkańców wiedeńskich
przedmieść wyraźnie widać, że wysokie temperatury wzmagają w
ludziach agresję i prowokują skrajne emocje. Upał sprzyja również
nagości, która u Seidla oznacza także zrzucenie metaforycznego
kostiumu w jaki wyposaża nas kultura wespół z ogólnie przyjętymi
zasadami współżycia społecznego. W takich okolicznościach
stateczni zazwyczaj obywatele zaczynają dawać upust swym
najbardziej zaskakującym perwersjom.
Filmy
Seidla przekonują, że towarzyszące bohaterom wynaturzenia
pojawiają się w ich życiu jako rezultat rozdźwięku między
marzeniami a rzeczywistością. W kolejnych dokumentach i fabułach
reżyser tworzy portrety ludzi rozczarowanych własną
nieprzystawalnością do wzorców propagowanych przez konsumpcyjny
styl życia. W świecie zdominowanym przez kult młodości i pięknego
ciała dla większości bohaterów Seidla jedyną pociechę stanowi
osiągnięty przez nich materialny dobrobyt. Brzęk łatwo
zarabianych pieniędzy zagłusza ich poczucie rozgoryczenia, a
nijakie domki z ogródkiem stanowią schronienie przed zewnętrznym
światem. W swojej konfrontacji z rzeczywistością postacie z filmów
Seidla nie mogą liczyć na niczyje wsparcie, są pozostawione samymi
sobie. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” reżyser diagnozował
ten stan następująco: „(...) opowiadam o samotności,
bo sam jestem samotny, mimo że mam żonę, dzieci. Wiem też, że
miłość jest najlepszym środkiem, żeby z tej samotności wyjść.
Moje filmy są krzykiem za miłością.”
Najlepsze filmy
Seidla pokazują proces, w którym ów krzyk ulega trudnej do
zniesienia deformacji. Bohaterowie austriackiego reżysera początkowo
wzbudzają współczucie, by ostatecznie prowokować wyłącznie
pogardę. Idealną ilustrację takiej przemiany stanowi scena z
jednego z najgłośniejszych dokumentów Seidla- „Jezu, ty wiesz”.
Oto podpatrywana przez kamerę starsza kobieta klęczy przed ołtarzem
i prowadzi swoją „rozmowę” z Jezusem. Przez kilka minut zdaje
drobiazgową relację z postępującego w jej związku kryzysu, w
przejmujący sposób opowiada o wypaleniu małżeńskiego uczucia.
Chwilę później tym samym tonem oznajmia Jezusowi, że być może
receptą na rozwiązanie wszystkich problemów okazałoby otrucie
męża przy obiedzie. Przytoczona scena w całej okazałości ujawnia
jeszcze jedną istotną cechę kina Seidla. To, co w filmach
Austriaka najbardziej przerażające nierzadko bywa również
nieprzyzwoicie zabawne.
(....) Więcej w październikowym numerze miesięcznika Odra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz