(...) Najpierw arcydziełem okrzyknęli
debiut Benha Zeitlina jurorzy festiwalu w Sundance, później
dołączyli do nich także koledzy po fachu z Cannes, a nawet
uczestnicy wrocławskich Nowych Horyzontów. Ażeby przekrzyczeć te
chóry aniołów i zastępy świętych muszę przywołać dopiero
Gombrowicza, który z właściwą sobie bezczelnością zapytałby
pewnie: „jak ma zachwycać, skoro nie zachwyca?”. Choć akcja
„Bestii...” rozgrywa się na amerykańskim Południu, mnie film
skojarzył się z serią łzawych baśni o Górnym Śląsku, które
stanowiły zmorę polskich krytyków w latach 90. W „Bestiach...”
mamy przecież do czynienia z identycznym szantażem emocjonalnym i
estetyzacją materialnej nędzy. (...)
Więcej w październikowym Hiro
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz